Oficjalnie wybory startują w czwartek, 6 czerwca, choć w Estonii rozpoczęły się już w poniedziałek i trwają do niedzieli. Większość obywateli UE, w tym Polacy, pójdzie do urn w niedzielę, 9 czerwca. Wcześniej zagłosują m.in. Holendrzy (w czwartek), Irlandczycy i Czesi (w piątek). I choć w każdym kraju na agendzie są sprawy wewnętrzne, a wynik wyborów jest jak plebiscyt popularności lokalnych partii, to skumulowany efekt narodowych głosowań wskaże kierunek, w którym Europa ma podążać przez kolejne pięć lat.
Wybory do Parlamentu Europejskiego. Stan politycznej gry
Co dziś wiadomo na podstawie sondaży? Wybory prawdopodobnie wygra tak jak w 2019 r. Europejska Partia Ludowa, czyli chadecja, do której należą PO i PSL. Tym samym zyska prawo do wskazania przewodniczącego głównej unijnej instytucji – Komisji Europejskiej (KE). Na kolejną kadencję chce wyznaczyć Ursulę von der Leyen. Pozostałe dwa najwyższe stanowiska przypadłyby innym partiom głównego nurtu: przewodniczący Rady Europejskiej – socjalistom, a wysoki przedstawiciel UE ds. polityki zagranicznej i bezpieczeństwa – liberałom.
Czytaj więcej
- Nikt nie zaprzeczy, że miała ogromne znaczenie w naszych dwóch zwycięstwach - powiedział prezes PiS Jarosław Kaczyński, odnosząc się do TVP pod rządami Jacka Kurskiego. Były premier ostrzegał też przed miliardami, jakie według niego co roku Polska będzie musiała wydawać w związku z unijnym paktem migracyjnym.
Teoretycznie więc obyłoby się bez zmian: w tej kadencji te trzy partie też podzieliły się stanowiskami i uzgodniły priorytety polityczne na pięć lat. Tym razem różnica polega na tym, że ich większość w Parlamencie Europejskim, który musi wydać zgodę na przewodniczącego KE, może się okazać minimalna. A do tego głosowanie w tej sprawie jest tajne i część europosłów z owych trzech partii może głosować przeciw von der Leyen.
Oczekując takiego scenariusza, chadecja nie chce być zdana na łaskę socjalistów i liberałów. A sama von der Leyen od miesięcy wysyła sygnały w stronę rozsądniejszej części skrajnej prawicy, głównie do Braci Włochów, partii premier Giorgii Meloni. Nie zmienia jednak zdania w sprawie Francuzki Marine Le Pen, Holendra Geerta Wildersa, niemieckiej AfD, Viktora Orbána czy Jarosława Kaczyńskiego. Z ich partiami współpracować nie chce, bo nie spełniają postawionych przez EPL warunków: poparcia dla Ukrainy, poparcia dla UE i przestrzegania praworządności.