Na antenie Radia Plus Jan Krzysztof Ardanowski, były minister rolnictwa, poseł PiS i przewodniczący Prezydenckiej rady ds. Rolnictwa i Obszarów Wiejskich, pytany był o protesty rolników, które odbywają się w Polsce.
Jak powiedział polityk, protesty rolników w Warszawie „na pewno nie są kulminacją”. - Tam nie było zbyt wielu rolników, biorąc pod uwagę skalę protestu i wcale nie o to chodziło. Jest zapowiedziany następny wielki protest w Warszawie, ale rolnicy przede wszystkim protestują tam, gdzie żyją - stwierdził Ardanowski. - Na pewno ten protest nie ustanie, chociaż ja podejrzewam, że tej władzy zależy na tym by przeciągnąć to w czasie – szczególnie, że wiosna ruszyła, trzeba ruszać w pole, zasilać oziminę, przygotowywać pola. To jest czas nieubłagany i to jest taka gra na przeciągnięcie, żeby rolnicy się zmęczyli – żeby poszli do swoich obowiązków i przestali naciskać. Ale nie przestaną, bo determinacja jest ogromna — dodał. - Ten podstawowy punkt żądań rolników, czyli sprawa „Zielonego ładu" czy szerzej pakietu klimatycznego, którego "Zielony ład” jest fragmentem, nie może być odpuszczona. To jest bałamutne tłumaczenie społeczeństwu, że chodzi o klimat, o ochronę przyrody na kuli ziemskiej. Chodzi de facto o to, kto będzie decydował o żywności w Unii Europejskiej – czy będą to międzynarodowe wielkie grupy kapitałowe, które tworzą ogromne gospodarstwa w Ameryce Południowej – również wycinając dżunglę nad Amazonką w Argentynie, a przy okazji również na Ukrainie, w Rosji. One chcą produkować żywność – często mizernej jakości, ale dużo – i wyeliminować w związku z tym rolników, bo oni są naturalną konkurencją - podkreślił polityk.