Ani w sztabie wyborczym, ani klubie parlamentarnym PiS nie ma tematu o powołaniu komisji zwanej lex Tusk. – Sens jej powołania ze względu na czas wytrącił prezydent. Drugim powodem jest referendum. To będzie nasze paliwo wyborcze, a nie lex Tusk – mówi nam nasze źródło w PiS. To nie znaczy, że PiS nie wykorzysta jej w przyszłości, w nowej kadencji Sejmu.
Hamulec prezydenta Andrzeja Dudy w sprawie "Lex Tusk"
Państwowa komisja do spraw badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne Rzeczypospolitej Polskiej w latach 2007–2022 zwana przez opozycję lex Tusk, której celem był zdaniem opozycji Donald Tusk, miała być głównym paliwem PiS na najbliższe wybory. Kontrowersyjna ustawa, która powołała ją do życia, była przez Sejm dwukrotnie uchwalana ze względu na zmiany, które zaproponował prezydent Andrzej Duda. PiS stracił przez to dwa miesiące.
Czytaj więcej
To jest ustawa potrzebna. Prezydent nigdy nie kwestionował tego, że zarówno ta ustawa główna, jak...
Projekt posłów PiS wpłynął do Sejmu w grudniu ubiegłego roku, od razu wzbudził ogromne emocje i zarzuty niekonstytucyjności jej zapisów. Dziewięcioosobowa komisja, której członków wybierałby Sejm, miała dostać superuprawnienia, które dziś mają szefowie ABW, prokuratury oraz sąd. Wobec osoby, którą oskarżyłaby o to, że działała pod wpływem rosyjskim na szkodę interesów Polski, mogła wydać decyzję poza sądem, tzw. środki zaradcze, które są niespotykane nawet w kodeksie karnym. To m.in. pełnienie funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi, co jest równoznaczne z uniemożliwieniem pełnienia większości kluczowych funkcji publicznych. Komisja mogła wykluczyć każdego polityka z życia publicznego na kilka lat. Jak pisała „Rzeczpospolita”, PiS widział w roli szefa komisji Sławomira Cenckiewicza, historyka, współautora serialu „Reset” ujawniającego dokumenty dotyczące relacji Warszawa–Moskwa w czasach rządu premiera Tuska.
W kwietniu ten restrykcyjny projekt przeszedł jednak przez Sejm i trafił do podpisu prezydenta RP. Prezydent Andrzej Duda, choć ustawę podpisał, skierował ją w tzw. trybie następczym do Trybunału Konstytucyjnego, by, jak wyjaśniał, „zbadać kwestie budzące wątpliwości”. – Podpisuję ustawę, dlatego że uważam, że powinna wejść w życie. Wierzę w to, że parlament w sposób odpowiedzialny wybierze członków tej komisji, tak, aby ostateczny jej skład nie nasuwał wątpliwości, czy komisja będzie pracowała w sposób obiektywny – to kwestia odpowiedzialności parlamentu – mówił w oświadczeniu pod koniec maja. Podkreślał, że „ludzie mają prawo wiedzieć”, kto działał przeciwko interesom Polski pod wpływem Rosji.