Robert Biedroń, jeden z liderów Lewicy, oświadczył kilka dni temu, że pakt senacki został zerwany. Martwi się pan?
Absolutnie nie mam takiego wrażenia. Senatorowie między sobą, w rozmowach, deklarują, że będą startować albo nie. To rozmowy kuluarowe, ale nie wynika z nich, że nie będzie paktu. Współpracujemy i podchodzimy konstruktywne do prac Senatu, z nadzieją że będzie to wyglądało podobnie w przyszłej kadencji. Oczywiście, są tarcia i pewne nieścisłości dotyczące tego, które ugrupowanie ma jakie poparcie. Sondaże są rozstrzelone i potrafią dać komuś o 50 proc. większe poparcie, żeby na drugi dzień pokazać o połowę mniej. To ma znaczenie przy ustalaniu, ile miejsc biorących albo potencjalnie biorących ma mieć konkretne ugrupowanie. Stąd są te nieporozumienia.
Czytaj więcej
Senatorowie między sobą, w rozmowach, deklarują: będę startował, moja partia to miejsce mi zapewn...
Senator Frankiewicz zapowiedział w lutym, po podpisaniu paktu senackiego, że nazwiska do Senatu będą znane przed wakacjami. Mamy prawie połowę lipca i dalej ich nie znamy. W czym problem?
Problem polega właśnie na nazwiskach, na kilku miejscach, które są jeszcze przedmiotem ustaleń. Należało się tego spodziewać. W lutym bardziej doświadczeni politycy studzili emocje i zaznaczali, że pakt będzie podpisany prawdopodobnie w lipcu. Dlatego że było dużo niewiadomych, np. czy będzie jedna lista do Sejmu i kto będzie startował do niego, a kto do Senatu. Teraz się mówi, że PO trzyma miejsce dla polityków Trzeciej Drogi czy też PSL-u, gdyby zdecydowali się startować z listy KO. Te nazwiska nie mogą pojawiać się tu, a za chwilę gdzie indziej. Istotną kwestią jest też to, że PiS nie podaje swoich kandydatów w wyborach do Senatu. Nie wiemy, kto będzie u nich startował.