Utrzymać handel z Ukrainą

Polska niezgodnie z prawem UE zablokowała import produktów rolnych z Ukrainy. Bruksela wstrzymuje się jednak z potępieniem.

Publikacja: 18.04.2023 03:00

Utrzymać handel z Ukrainą

Foto: UGA

Zaskakująco ostrożnie Bruksela reaguje na decyzję Polski i kolejnych państw graniczących z Ukrainą o zakazie importu ukraińskich produktów rolnych. Tak oficjalnie, ustami rzeczników prasowych KE, jak i nieoficjalnie, poprzez wypowiedzi wysokich rangą dyplomatów, zaleca ostrożność i nawołuje do dialogu.

– Jest problem: zboże zostaje w krajach UE, trzeba się temu przyjrzeć. Zgłaszały go wcześniej na posiedzeniu Rady Europejskiej Polska, także Słowacja czy Rumunia – mówi nieoficjalnie unijny dyplomata. I zastanawia się, czy odszkodowania dla rolników, które zaproponowała wcześniej KE – na razie na kwotę 56 mln euro – są wystarczające. Komisja przekonuje jednak, że państwa nie powinny podejmować jednostronnych decyzji w sprawie obostrzeń handlowych. Ociąga się jednak z oceną, czy Polska łamie prawo UE. – Analizujemy sytuację, pytamy o podstawę prawną – mówi rzeczniczka KE Miriam Garcia Ferrer.

Oko półprzymknięte

Dla eksperta w dziedzinie polityki handlowej UE sprawa jest jednoznaczna: Polska łamie unijne prawo. – Istnieje ogólne rozporządzenie w sprawie importu, które dopuszcza zastosowanie przez państwa członkowskie jednostronnych ograniczeń – mówi David Kleimann, ekspert think tanku Bruegel. Wskazuje na artykuł 24 tego aktu prawnego, który przewiduje możliwość wprowadzenia zakazów, ograniczeń ilościowych lub środków nadzoru „ze względów moralności publicznej, porządku publicznego lub bezpieczeństwa publicznego, ochrony zdrowia i życia ludzi, zwierząt lub roślin, ochrony narodowych dóbr kultury o wartości artystycznej, historycznej lub archeologicznej lub ochrony własności przemysłowej i handlowej”. – Unijny sąd interpretował w przeszłości ten artykuł dość wąsko i nie wydaje się, żeby sam fakt spadku cen zboża wypełniał kryteria umożliwiające zastosowanie ograniczeń – dodaje.

Czytaj więcej

„PiS grając zbożem może zachwiać jednością UE przeciw Rosji”

Według niego powodem nie może też być „chęć ochrony przed negatywnymi nastrojami wobec rządu wśród rolników”. – To nie jest kwestia porządku publicznego – ocenia.

Sąd sprawdza też proporcjonalność środków. Nawet jeśli są problemy wynikające z nadmiernego importu produktów rolnych z Ukrainy, to czy całkowity zakaz jest instrumentem proporcjonalnym? – To wysoce wątpliwe. Jak doszłoby do procedury o naruszenie prawa, to Polska raczej nie byłaby w stanie się obronić – twierdzi Kleimann. Ale jeśliby KE zdecydowała się zaskarżyć polskie rozporządzenie do unijnego sądu, procedura trwałaby miesiącami i na obecną sytuację nie miałaby żadnego wpływu. To zapewne jeden z powodów, dla których Komisja nie chce na razie składać jednoznacznej deklaracji o uruchomieniu procedury.

Do sądu mogą się poskarżyć firmy pokrzywdzone niezgodną z prawem UE decyzją polskiego rządu. Najpierw musiałaby jednak wyczerpać środki prawne przed polskimi sądami, a dopiero potem pójść do sądu unijnego, co może się nie opłacać, jeśli polski zakaz będzie obowiązywać do końca czerwca.

Drugi powód wstrzemięźliwości KE wynika z tego, że sytuacja na rynkach – po uruchomieniu tzw. pasów solidarnościowych, które miały pomóc w szybkim wywozie zboża ukraińskiego blokowanego w portach Morza Czarnego – jest trudna. – Masowy tranzyt przez Polskę, pełne silosy, nowe szlaki tranzytowe: to nowa sytuacja. Należało oczekiwać, że będą wąskie gardła. I coś trzeba z tym zrobić. Może zachęcić inne kraje do zapewnienia infrastruktury, pozwalającej wywieźć zboże z Polski – zastanawia się Kleimann.

Nowe reguły gry

Komisja nie chce też eskalować sporu, by nie zaszkodzić z trudem utrzymywanej jedności wobec Kijowa. Zaproponowała już przedłużenie rozporządzenia, gwarantującego ukraińskim produktom swobodny dostęp do unijnego rynku. Obowiązuje ono do 5 czerwca 2023 r. i miałoby być przedłużone na kolejny rok. Zgoda Polski i innych państw wprowadzających teraz zakaz importu, nie jest konieczna, bo ten akt przyjmowany jest kwalifikowaną większością głosów. Ale nikt nie chce forsować go kosztem sąsiadów Ukrainy, dlatego KE już zaproponowała zmiany w rozporządzeniu, by uspokoić nastroje.

Po pierwsze, wzmocniony ma być mechanizm monitorowania sytuacji: co dwa miesiące sporządzano by analizę wpływu liberalizacji na unijne rynki. Po drugie, czas trwania dochodzenia w razie ewentualnych problemów skrócony byłby z sześciu do trzech miesięcy. Wreszcie ewentualne środki zaradcze mogłoby być wprowadzone bez konieczności wskazywania na poważne straty producentów. Zamiast tego wprowadzono by pojęcie „negatywnego wpływu na unijne rynki”. Dyskusja na temat nowego rozporządzenia rozpoczyna się w tym tygodniu.

Danuta Hübner, była unijna komisarz, a obecnie eurodeputowana i członkini Komisji ds. Handlu Parlamentu Europejskiego, zwraca uwagę, że liberalizacja handlu z Ukrainą nie dokonała się z dnia na dzień. – Od kilku lat obowiązuje umowa o wolnym handlu DCFTA, od prawie roku rozporządzenia znoszące tymczasowo pozostałe obostrzenia. Polska zawsze była w tym procesie decyzyjnym. Udawanie teraz, że to KE coś zdecydowała, jest niepoważne – mówi. Zwraca też uwagę, że Polska powinna była wcześniej zgłosić problem: przecież widziała, że magazyny się zapełniają i w naszym kraju zostają nadmierne ilości zboża. – Najtrudniej zrozumieć, jak to zboże przechodzi przez granice, kto to kupuje. To nie nagły zrzut jakiegoś oligarchy, to trwało miesiącami. Ktoś na tym zrobił interes – mówi eurodeputowana.

Zaskakująco ostrożnie Bruksela reaguje na decyzję Polski i kolejnych państw graniczących z Ukrainą o zakazie importu ukraińskich produktów rolnych. Tak oficjalnie, ustami rzeczników prasowych KE, jak i nieoficjalnie, poprzez wypowiedzi wysokich rangą dyplomatów, zaleca ostrożność i nawołuje do dialogu.

– Jest problem: zboże zostaje w krajach UE, trzeba się temu przyjrzeć. Zgłaszały go wcześniej na posiedzeniu Rady Europejskiej Polska, także Słowacja czy Rumunia – mówi nieoficjalnie unijny dyplomata. I zastanawia się, czy odszkodowania dla rolników, które zaproponowała wcześniej KE – na razie na kwotę 56 mln euro – są wystarczające. Komisja przekonuje jednak, że państwa nie powinny podejmować jednostronnych decyzji w sprawie obostrzeń handlowych. Ociąga się jednak z oceną, czy Polska łamie prawo UE. – Analizujemy sytuację, pytamy o podstawę prawną – mówi rzeczniczka KE Miriam Garcia Ferrer.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Eksplozja Nord Stream. Co śledczy z Niemiec zarzucają Polsce? "Nie do pomyślenia"
Polityka
Były wiceprezydent z partii Donalda Trumpa zagłosuje na Kamalę Harris
Polityka
Nowy rząd Francji bez lewicy. Emmanuel Macron oskarżony o to, że "ukradł wybory"
Polityka
"Oskarżony jest kandydatem". Donald Trump nie usłyszy wyroku przed wyborami
Materiał Promocyjny
Aż 7,2% na koncie oszczędnościowym w Citi Handlowy
Polityka
Nagła rezygnacja kandydata Słowenii na komisarza po rozmowie z Ursulą von der Leyen. "Nie podzielamy koncepcji"
Materiał Promocyjny
Najpopularniejszy model hiszpańskiej marki