W przeciwieństwie do tego, co głosił slogan ukuty po przeprowadzce stolicy Niemiec z Bonn, Berlin nie jest już sexy. Stał się symbolem chaosu, konfliktów mieszkaniowych, pogarszającej się komunikacji, nieudolności administracji i wysokiej przestępczości. Wyrazem wszystkich tych plag berlińskich była niedzielna powtórka wyborów do władz miasta będącego jednym z niemieckich landów.
Musiały zostać powtórzone, gdy okazało się, że w czasie głosowania w 2021 r. było za mało urn wyborczych, za mało personelu, wadliwe i nieaktualne karty do głosowania, a w mieście panował chaos komunikacyjny.
Czytaj więcej
Lider skrajnie prawicowej Alternatywy dla Niemiec (AfD) uczcił w poniedziałek 10. rocznicę założenia swojej partii, krytykując wsparcie rządu dla Ukrainy.
Nie dziwi więc w tych warunkach zwycięstwo opozycyjnej CDU, która utraciła władzę w stolicy ponad dwie dekady temu. Niespodzianką jest jednak bezprecedensowa, 10-proc. przewaga chadeków nad SPD, która stała na czele koalicji rządowych w mieście. Siódmy rok rządzi Berlinem z ugrupowaniem Zielonych oraz z postkomunistami z Die Linke. Wszystko wskazuje na to, że rządzić będzie nadal mimo sromotnej porażki i najgorszego wyniku wyborczego od zjednoczenia miasta i kraju.
Taka jest wstępna decyzja obecnych koalicjantów, którzy zachowali przewagę w parlamencie Berlina.