To będzie ugrupowanie w opozycji do PiS? Rozmawiał pan o tym z Jarosławem Kaczyńskim?
To ma być ugrupowanie, które ma łączyć ludzi, dla których kwestią kluczową jest dbanie o bezpieczeństwo Polaków. Nawiązaliśmy współpracę z PiS-em w momencie, gdy nad naszą wschodnią granicą wybuchła wojna. Przychodziły naprawdę ważne projekty, które mogły nie przejść przez jeden czy dwa głosy, tylko z powodu wojny pomiędzy rządem a opozycją. Odpowiedzialność nakazuje nam współpracę z rządem w sytuacji wojny za naszymi wschodnimi granicami. To nie oznacza, że jesteśmy zadowoleni ze wszystkiego, co robi rząd, jakby tak było, to wstąpilibyśmy do PiS-u. Na świecie są formacje wspierające rząd, ale mające odrębność polityczną i startujące samodzielnie w wyborach. Chodzi nam o to, żeby wykorzystać ten ważny moment w historii Europy, gdzie z jednej strony jest wielkie zagrożenie, ale z drugiej strony wielka szansa, żeby zmienić naszą sytuację geopolityczną.
Po co pan bierze udział w Campusie Rafała Trzaskowskiego? Jest tam pan trochę jak kwiatek do kożucha.
Zostałem zaproszony przez organizatorów, którzy podzielają moją opinię, że trzeba szukać dialogu.
Weźmie pan udział w panelu obok Sławomira Nitrasa czy Adama Bodnara, którzy są niezwykle krytykowani przez pański obóz polityczny?
Są krytykowani przez PiS i sami też krytykują PiS. Jedna i druga strona ma do tego prawo, jeżeli ma się inne poglądy, to należy je artykułować. Można podzielić naszą scenę polityczną niczym plemiona w państwach, gdzie były wojny domowe, np. w Rwandzie pomiędzy Tutsi i Hutu. Ale pamiętajmy, że to zawsze prowadziło do wielkich tragedii. Powinniśmy szukać miejsca, gdzie możemy usiąść i przynajmniej powymieniać poglądy. Moja obecność tam jest także dowodem na to, że jesteśmy formacją szukającą porozumienia z każdym. Być może nie uda się nam porozumieć we wszystkich sprawach, ale jeżeli ze 100 kwestii ważnych dla Polski będziemy w stanie porozumieć się w 15–20, to jest to już pewien postęp, od tego, co obserwujemy przez ostatnie kilkanaście lat. Przyszły rok jest dla mnie symboliczny, bo kończę 50 lat. Albo pokażę, że mogę coś dobrego zrobić w polityce, albo rzeczywiście kolejną kadencję będę kwiatkiem do kożucha – nie jestem tym zainteresowany.