Dopiero po ostatnich atakach hakerskich Kancelaria Sejmu zdecydowała się, by ABW objęła jej serwery oraz pocztę posłów ochroną sondy ARAKIS. Dotąd odmawiała, bo posłowie bali się inwigilacji ich służbowej poczty – nieoficjalnie ustaliła „Rzeczpospolita".
– To duży błąd. Od dawna poczta Sejmu powinna być chroniona sondą ARAKIS. Ja nie mam żadnych obaw, ta poczta służy do pracy i powinna być w pełni chroniona przed osobami niepożądanymi – mówi nam Marek Biernacki, poseł i były koordynator ds. służb specjalnych przy premierze.
Poczta prawie jawna
Sprawa ARAKISA (systemu wczesnego ostrzegania), którym objęte zostały wszystkie najważniejsze urzędy państwowe w Polsce – poza Kancelarią Sejmu – powróciła, kiedy na początku lipca Stanisław Żaryn, rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych, ujawnił, że cyberataki w ramach operacji „Ghostwriter" (m.in. na szefa Kancelarii Premiera Michała Dworczyka – włamano się na jego prywatną pocztę na wp.pl) dotknęły także sejmowe serwery pocztowe. „Szczegółowa analiza wykazała nieautoryzowane logowania do służbowych skrzynek poczty elektronicznej niektórych posłów na Sejm RP" – napisał Żaryn.
Problem dotknął kilkunastu parlamentarzystów, m.in. z Lewicy, Polska 2050, PiS, Koalicji Obywatelskiej, Konfederacji.
Po tych ustaleniach Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego przekazała rekomendacje do Kancelarii Sejmu – w tym i taką, by jej serwery pocztowe trafiły pod kontrolę systemu.