73-letni były prezes Europejskiego Banku Centralnego zaplanował sobie znakomitą emeryturę. Od dwóch lat mieszkał w Citta della Pieve, dziewięciotysięcznej mieścinie na granicy Umbrii i Toskanii, która kipi od zabytków i rozpieszcza mieszkańców znakomitą kuchnią, wszystko pod łaskawym włoskim słońcem.
Znajomi Maria Draghiego, który w swojej ojczyźnie zyskał przydomek Super-Mario (od bohatera gry Nintendo), gdy jako prezes Europejskiego Banku Centralnego (EBC) uratował w 2012 r. wspólną walutę, twierdzą, że wykluczał porzucenie tej bajki dla notorycznie brutalnej włoskiej polityki. Decydujący miał się okazać telefon od prezydenta Sergia Mattarelli, który odwołał się do poczucia patriotyzmu Draghiego: jak kiedyś euro, tak i dziś tylko on, wedle głowy państwa, może uratować pogrążony w największym od trzech pokoleń kryzysie kraj.
Miodowy miesiąc
Nowy premier jest człowiekiem nad wyraz zdyscyplinowanym. Nauczył się tego, gdy w wieku kilkunastu lat stracił ojca oraz matkę i sam musiał zadbać o finanse rodziny. Rzecz niezwykła we włoskiej polityce – do soboty nie było więc wiadomo, jaki będzie skład jego rządu. Wciąż nie wiadomo też, jaki będzie jego program (ten zostanie przedstawiony w trakcie debaty w parlamencie nad wotum zaufania w tym tygodniu). A jednak Draghi, który cieszy się zaufaniem 70 proc. Włochów, zdołał zdobyć poparcie wszystkich liczących się sił politycznych, poza ugrupowaniem twardej prawicy Fratelli d'Italia (FI). To zapowiada największą koalicję rządową od przywrócenia demokracji po upadku Benita Mussoliniego.
Za Draghim w internetowym głosowaniu opowiedziało się 60 proc. członków radykalnego, lewicowego Ruchu Pięciu Gwiazd (M5S), choć założyciel partii, komik Beppe Grillo, był przeciwny wspieraniu człowieka kojarzonego z monetarnym establishmentem. Pod naciskiem wielkiego biznesu za kandydatem Mattarelli opowiedziała się także Liga, choć jej lider Matteo Salvini, wchodząc do rządu w 2018 r., zapowiadał wyjście ze strefy euro. No i rzecz jasna, na Draghiego postawiły ugrupowania umiarkowane: centrolewicowa Partia Demokratyczna czy centroprawicowa Forza Italia Silvia Berlusconiego.
W odpowiedzi na takie zaplecze nowy premier przedstawił rząd, w którym tylko 8 z 23 ministrów to technokraci. Zalicza się do nich przede wszystkim minister gospodarki Daniele Franco, wieloletni zastępca Draghiego, gdy ten kierował Bankiem Włoch. Ale już za resort rozwoju gospodarczego będzie odpowiedzialny wpływowy polityk Ligi Giancarlo Giorgetti, a M5S uzyskała cztery ministerstwa. Zachowała w szczególności MSZ, którym nadal kierować będzie mało kompetentny (ale „uczący się") Luigi di Maio.