Dzięki premii dla premier Beaty Szydło temat nagród dla członków rządu ponownie znalazł się w centrum uwagi. Poseł PO Krzysztof Brejza opublikował w poniedziałek odpowiedź Michała Dworczyka, szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, na swoją interpelację. Wynika z niej, że decyzję o przyznaniu 65 tys. zł nagrody dla siebie w 2017 r. podjęła sama ówczesna szefowa rządu. Wcześniej Brejza ujawnił też kwoty nagród dla poszczególnych ministrów.
I właśnie o te nagrody zapytaliśmy w badaniu IBRiS dla „Rzeczpospolitej". Wynika z niego, że informacja ta Polakom nie umknęła – 65,1 proc. ankietowanych 15 i 16 lutego twierdzi, że słyszało o sprawie. Nic o nich nie wiedział więcej niż co trzeci ankietowany.
Krytyka też w PiS
Rezultaty tego badania nie są dla rządu optymistyczne. I pokazują, jak dużo szkód w dłuższej perspektywie może ta historia wywołać wśród wyborców. 76,1 proc. ankietowanych źle ocenia wysokość premii, w tym aż 53,8 proc. – zdecydowanie źle. Zwolenników takich kwot dla ministrów jest tylko 16,2 proc. Tylko 7,7 proc. nie ma określonego zdania w tej sprawie.
Co najważniejsze, aż 55 proc. wyborców PiS źle ocenia te finansowe nagrody, dobre zdanie o ich wysokości ma 31 proc. zwolenników tego ugrupowania. To pokazuje, że nawet wśród elektoratu partii rządzącej – których trudno podejrzewać o niechęć dla rządu – wysokość nagród dla ministrów nie wzbudza entuzjazmu.