– Ten techniczny problem wygląda jak szulerstwo – oświadczył Kadyr Atambajew z opozycyjnej partii socjaldemokratycznej, która nie będzie miała własnych deputowanych. Awaria zmniejszyła liczbę głosów oddanych na nią z 6 proc. do 3 proc.
W niedzielę w Kirgizji odbywały się wybory parlamentarne, drugie w ciągu roku. Poprzednie, w październiku 2020, zakończyły się rozruchami i obaleniem ówczesnego prezydenta Sooronbaja Dżeenbekowa. Na jego miejsce, wprost z więzienia, wszedł obecny przywódca kraju 52-letni Sadyr Dżaparow.
Po parlamentarnych kraj przeżył wybory prezydenckie (które wygrał Dżaparow) i znów parlamentarne. O 90 miejsc w parlamencie (w tym po raz pierwszy w 36 w okręgach jednomandatowych) ubiegało się aż 1300 kandydatów z 21 partii politycznych. – To była najnudniejsza kampania wyborcza (w historii kraju – red.). Możliwe, że na zeszłoroczną kampanię partie polityczne wydały tak dużo pieniędzy, że obecnie po prostu skończyły im się zasoby – mówi dziennikarz z Biszkeku Szawkat Turgajew.
Nie zgłoszono również zbyt dużo naruszeń prawa wyborczego, frekwencja także była niewielka, ok. 34 proc. W samej stolicy było to piąte głosowanie w ciągu roku (oprócz dwóch parlamentarnych prezydenckie, referendum i dwukrotne głosowanie w lokalnych wyborach). Społeczeństwo okazało swe zmęczenie, tym bardziej że tradycyjnie biedny kraj pogrążony jest jeszcze w kryzysie. Wskaźniki rozwoju są najgorsze od 20 lat, a deficyt budżetu wynosi ponad ćwierć miliarda dolarów.