Były minister sprawiedliwości kłamie?
Tak jest.
Na co stawiałby pan, jako mieszkaniec, w budżecie obywatelskim?
Na edukację. Chciałbym, żeby obywatele mieli świadomość, że wchodzą, decydują i współdecydują. Na ponad 600 zgłoszonych projektów jest kilka ogólnomiejskich, które mogą przydać się dla miasta. Większość to projekty dzielnicowe. Około 50 mln zł rocznie przeznaczamy dla dzielnic. Moja idea jest taka, aby przekonać je do dzielenia dużej części swoich budżetów w sposób obywatelski. Ale kiedy rok temu zrobiliśmy program pilotażowy, tylko cztery z 18 dzielnic się zgłosiło. Radni wolą sami decydować co zrobić w miejscu, w którym są wybierani. Myślę, że edukacja bardziej jest potrzebna radnym dzielnicowym, niż mieszkańcom.
Co z metrem w Krakowie?
W wyniku referendum został powołany zespół fachowców. Pytanie w referendum było dość ogólne: „Czy jesteś za budową metra?".
Łukasz Gibała chce, żeby referendum odbyło się ponownie z podaniem konkretnych informacji o kosztach, sposobie realizacji inwestycji, utrudnieniach dla miasta itd.
O tym, czy metro jest potrzebne powinniśmy zdecydować w gronie fachowców.
Żeby było potrzebne, niezbędne są odpowiednie potoki ludności. Mamy największą sieć tramwajową w Polsce i ciągle ją rozbudowujemy. Pytań jest więc wiele: jak poprowadzić metro, żeby nie dublowało się z siecią tramwajową, skąd wziąć pieniądze na jego budowę, potem na utrzymanie.
Pan popiera pomysł jego zbudowania?
Uważam, że metro jest niepotrzebne. Kiedyś zrobiono badania, z których wynikało, że lepiej jest zrobić szybki tramwaj niż metro. Jedyny odcinek, który był uzasadniony w latach 70. to ten do Huty Lenina, w której pracowało 40 tys. osób. Ale czasy się zmieniły.
Nowa Huta pana przeklina. Brak inwestycji, upadające zakłady pracy, dziurawe chodniki...
Nie sądzę, żeby tak było, bo bywam w Nowej Hucie. Inwestycji jest całkiem sporo, tym bardziej, że realizujemy tam program kompensacyjny za budowę ekospalarni, na który miasto przeznaczyło już ok. 50 mln zł. Do tego trzeba dodać usytuowanie właśnie w Nowej Hucie obiektu, który już po trzech miesiącach funkcjonowania stał się rozpoznawalny w Polsce – mam na myśli Kraków Arenę, Rozpoczęliśmy także realizację wielkiego projektu „Kraków-Nowa Huta przyszłości". Wkrótce będziemy mieć wizytę inwestorów ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. To jest kwestia tworzenia warunków. Mamy w Europie pierwsze miejsce, jeśli chodzi o lokowanie firm outsourcingowych. 38 tys. ludzi już pracuje w tych firmach i to w 90 proc. są to młodzi ludzie z krakowskich uczelni.
Jak chce pan odkorkować Kraków?
Od 2003 do 2013 r. liczba samochodów zarejestrowanych w mieście wzrosła o 50 proc. Trzeba konsekwentnie realizować inwestycje. Chciałbym, by za cztery lata w Krakowie była już trasa łagiewnicka.
A parkingów podziemnych nie przybywa.
Pod koniec października będziemy otwierać kolejny – koło Muzeum Narodowego.
Buduje się dużo nowych osiedli mieszkaniowych, ale nie ma przedszkoli i szkół.
Sprawa wygląda tak, że jest jakiś teren, który wykupuje deweloper zainteresowany wybudowaniem jak największej powierzchni mieszkaniowej. Na palcach jednej ręki można policzyć deweloperów, którzy biorą pod uwagę te kwestie. Ludzie, którzy kupują te mieszkania zdają sobie sprawę, na jakim terenie mieszkają. Potem jednak żądają od miasta, żeby tam wybudowało przedszkole czy szkołę. Problem polega na tym, że miasto nie ma już tam żadnego terenu. Czasem odkupujemy od takiego developera parter budynku i tam urządzamy przedszkole.
Wybiera się pan na urlop na czas kampanii prezydenckiej?
Opozycja nawołuje do tego, żeby jeden z pańskich czterech zastępców sprawował urząd, a pan niech prowadzi kampanię, a nie przecina wstęgi. Idea jest taka, żeby odciąć mnie od możliwości pokazywania tego co zrobiłem.
Zgodził się pan na pochówek Lecha Kaczyńskiego na Wawelu.
Ja się nigdy nie wypowiadałem na ten temat, bo to nie była moja decyzja, tylko księdza kardynała (Stanisława Dziwisza – red.). Moim zadaniem było zorganizować pogrzeb. Decyzję podjął kardynał. Po fakcie zapytał mnie, co o tym myślę. Zacytowałem mu rozmowę generała Wieniawy Długoszewskiego z księdzem kardynałem Sapiehą na temat przeniesienia trumny Piłsudskiego z jednej krypty do drugiej, co było wielką sprawą przed wojną. Sapieha powiedział: lepiej wyrazić zgodę, niż będąc przymuszonym ulec.
Jak ocenia pan lewą stronę sceny politycznej? Bliska końca jest partia Janusza Palikota?
Oni, niestety, poszli w happening, począwszy od spijania małpek, a skończywszy na ścinaniu Hartmana. Wyrośli na fali podejmowania tematów, o których wszyscy myśleli, ale bali się z nimi wyjść. Ale w pewnym momencie te tematy stały się powszechne i partia straciła walor inności.
A Sojusz Lewicy Demokratycznej?
Ja mam jedną pretensję do SLD, mianowicie że w pewnym momencie zaczęły się zacierać różnice pomiędzy nim i innymi partiami. Stali się bardziej liberalni, odeszli od społecznych elementów. Wyborców lewicowych w znacznej części przejął PiS.
Czyli dzisiaj bliższy ideałów lewicowych jest PiS niż SLD?
W sprawach socjalnych – tak.
Czy po kolejnych wyborach parlamentarnych mogłoby dojść do koalicji PO-SLD?
Platforma przesuwa się w kierunku lewicowym, SLD w kierunku liberalnym. Jest szansa na takie połączenie. Ale obie partie stracą wówczas tożsamość i wyrazistość polityczną.
A jaką Platforma ma dzisiaj tożsamość?
PO to partia władzy. Kiedyś mówiono o PZPR, że jest to partia, która łączy nacjonalistów od Moczara i komunistów Mijala. Dzisiaj Platforma jest takim trochę PZPR-em XXI wieku.
—rozmawiał Jacek Nizinkiewicz