Majchrowski dla "Rzeczpospolitej": Metro jest nam niepotrzebne

Krakowowi próbuje się dorobić prawicową gębę – mówi „Rzeczpospolitej" prezydent miasta Jacek Majchrowski.

Publikacja: 31.10.2014 11:41

Żałuję, że nie będziemy mieli igrzysk w Krakowie. Straciliśmy dużą szansę – twierdzi Jacek Majchrows

Żałuję, że nie będziemy mieli igrzysk w Krakowie. Straciliśmy dużą szansę – twierdzi Jacek Majchrowski

Foto: Fotorzepa/

"Rzeczpospolita": Pod koniec 2012 roku w programie TV Kraków powiedział pan, że nie będzie startował w kolejnych wyborach na prezydenta miasta.

Jacek Majchrowski, prezydent Krakowa: A komu mam zostawić Kraków? Nie ma komu. Żadna z partii politycznych nie wygenerowała w Krakowie osoby kompetentnej do sprawowania urzędu prezydenta miasta. Partie rozdrapią miasto między sobą. Kraków trzeba chronić przed politykami.

Pan jest jednym z nich. Nie jestem jednym z nich.

Nie należę do żadnej partii. Najpierw zawiesiłem swoje członkostwo w SLD na czas sprawiania urzędu prezydenta Krakowa, a obecnie formalnie nie jestem już członkiem tej partii. Jestem ponad politycznymi podziałami.

Sam również nie wychował pan sobie następcy. Celowo?

Nie. Zawsze dobierałem sobie zastępców, którzy w swoich pionach sobie podległych mieli być mądrzejsi ode mnie. Z panem prezydentem Tadeuszem Trzmielem pracuję od 12 lat, przez całe trzy kadencje. Trudno wychować go na następcę, bo jest starszy ode mnie. Pani prezydent Elżbieta Koterba przyszła w tej kadencji i jeśli miałaby ochotę, to w przyszłości mogłaby kandydować śmiało w wyborach na prezydenta miasta.

A nie chciał pan na siebie cięższej zbroi włożyć i startować w wyborach na prezydenta Polski jako kandydat lewicy?

Miałem takie propozycje. Nie zdecydowałem się, bo mam konkretne zadania do wykonania w Krakowie. Nie chciałbym stawać przeciwko prezydentowi Komorowskiemu. Zmienianie dobrego prezydenta Polski byłoby bez sensu.

Ale miał pan kiedyś ambicje, żeby wskoczyć na wysokiego konia.

Ja jestem skromny człowiek. Wolę jeździć na kucyku. Proszę zwrócić uwagę, że 80 proc. rozwoju kraju dokonuje się przez samorządy. Mieszkaniec Krakowa ma około 2 tys. zł długu samorządowego i – jak każdy Polak – ok. 20 tys. zł długu państwowego. Różnica jest taka, że dług samorządowy był przeznaczony w całości na inwestycje, a więc powiększenie majątku miasta, natomiast państwowy w większości został przejedzony, czyli poszedł na bieżące wydatki.

Podoba się panu prezydentura Bronisława Komorowskiego?

Prezydent może liczyć na moje wsparcie, dlatego że dobrze wypełnia swoje obowiązki. Lewica nie powinna stwarzać mu konkurencji. Ja na pewno nie zamierzam tego robić.

Jak to możliwe, że w konserwatywnym, prawicowym Krakowie od 12 lat rządzi lewicowy prezydent?

Krakowowi próbuje się dorobić prawicową gębę. Nie jest prawicowo-konserwatywny. Takim chcieliby miasto widzieć politycy z prawej strony. Ja mam zacięcie lewicowe, prospołeczne. W Krakowie bardzo dobrze sprawdzali się działacze i prezydenci lewicowi, że wspomnę tylko o Ignacym Daszyńskim i Zbigniewie Skolickim. Ale prawda jest taka, że u prezydenta miasta istotą rzeczy nie są poglądy, a to, jak pracuje i co robi dla miasta.

Ma pan poczucie, że przekonał do siebie prawicowy elektorat?

W dużym stopniu jest mi przychylny. Wybory samorządowe nie powinny być wyborami politycznymi, ani partyjnymi. Prezydenci dużych miast w większości są bezpartyjni, ponieważ nie powinni ulegać wpływom polityków centrali. Miałem do czynienia z sytuacjami, w których decydując o fundamentalnych sprawach dla Krakowa, o to, jak się zachować radni pytali polityków warszawskich, którzy nie mają dostatecznego pojęcia o tym, co się dzieje w Krakowie. Nie odpowiada mi koncepcja polityki partyjnej.

Marek Lasota, kandydat prawicy na prezydenta, ma największe szanse w starciu z panem.

Nie wypowiadam się negatywnie na temat swoich poprzedników i konkurentów. Złego słowa o panu Lasocie pan ode mnie nie usłyszy. Cieszę się, że kontrkandydaci cenią sobie moje programy wyborcze, w swoich własnych programach korzystają z moich wytycznych. Niektórzy nawet ogłaszają że zrobią to, co ja już dawno zrealizowałem.

Nie unika pan debat w pierwszej turze.

Jestem w stanie debatować z każdym o przyszłości miasta, co zresztą czynię. Nie unikam bezpośrednich starć.

Będzie pan zabiegał o poparcie PO, gdyby doszło do II tury wyborów, w której zmierzyłby się pan z Markiem Lasotą? A może drugiej tury nie będzie?

Kraków zyskuje opinię miasta alkoholu i smogu. Do oby spraw należy podchodzić zdroworozsądkowo. Alkohol można kupić w każdym mieście o każdej porze dnia i nocy, a większość miejscowości uzdrowiskowych w Polsce ma większe stężenie smogu niż Karków. Nie zamierzam jednak mówić, że smog niej jest problemem. Wręcz przeciwnie – robimy wszystko, żeby złego powietrza nie było. Miasto finansuje wymianę palenisk węglowych na ogrzewanie ekologiczne. To olbrzymia akcja, na którą przeznaczyliśmy w tym roku 60 mln zł. Staramy się ograniczać ruch i zachęcać do przesiadania się do środków komunikacji miejskiej, na rowery lub samochody hybrydowe i elektryczne. Kraków jest miastem, które jako jedyne w Europie ma uruchomioną autobusową linię elektryczną. Podobnie jak żadne inne europejskie miasto nie może się w tej chwili pochwalić większą liczbą autobusów z silnikami EURO6, a więc spełniającymi najbardziej restrykcyjne normy, jeżeli chodzi o czystość powietrza.

Organizatorzy rowerowej masy krytycznej zapowiedzieli, że przez kolejne sześć lat będą blokować w piątki Kraków, protestując przeciwko niewystarczającej antysmogowej polityce miasta. Ścieżek rowerowych również brakuje.

Ścieżki są budowane wszędzie tam, gdzie budujemy nową lub remontujemy starą drogę. W nowym budżecie UE w ramach Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych będziemy budować sieć ścieżek łączących Kraków z sąsiednimi gminami. Obecnie długość ścieżek w mieście dochodzi do niemal 140 km. Ponieważ w referendum mieszkańcy jednoznacznie opowiedzieli się za ich rozbudową, będziemy przyspieszać realizację tego typu inwestycji i w efekcie będzie ich dwa razy więcej niż obecnie.

A propos referendum, nie czuje się pan współwinny tego, że w Krakowie nie będzie zimowych igrzysk?

Z żalem przyjąłem decyzję krakowian. Miasto straciło nie tylko olbrzymią szansę promocyjną, nie tylko szansę na rozwoju sportów zimowych, ale również Kraków stracił okazję na pozyskanie olbrzymiej kwoty na inwestycje w infrastrukturę. Szacuję, że mogłoby to być ok. 3 mld zł. Kampania „Kraków przeciwko igrzyskom" okazała się trampoliną polityczną dla jej przywódcy, który teraz kandyduje na prezydenta miasta. Wydawnictwo Polskapresse, którego dzienniki nie zachowywały obiektywizmu, dopomogło w brutalnej akcji.

Grupa obywateli zarzuca panu, że doprowadzenie do w wysokości co najmniej 8.107.536,39 zł i zawiadomiła prokuraturę.

Nie „grupa obywateli" , ale jedna osoba.

Czy Kraków wykorzystuje pieniądze ze środków europejskich?

Na tyle, na ile jesteśmy w stanie bez przekraczania wskaźników zadłużenia zapewnić wkład własny. Miasto pozyskało z Unii 1,5 mld zł i wykonało za to inwestycje o wartości dwukrotnie większej. Natomiast prawda jest taka, że pieniądze z budżetu europejskiego są rozdzielane na ogół między Warszawę, Gdańsk i Dolny Śląsk. Małopolska nie dostaje zbyt dużo.

Jak wygląda zadłużenie miasta?

Nigdy nie przekroczyliśmy zadłużenia 60 proc. Są miasta, które mają około 100 proc. i nikt na ten temat słowa nie mówi. W tej chwili nasze zadłużenie to ok. 48 proc., a więc jedno z najniższych wśród dużych miast. Jak słyszę Jarosława Gowina, który wypowiada się o makabrycznym zadłużeniu Krakowa, to myślę sobie, że albo nie wie co mówi, albo świadomie kłamie.

Były minister sprawiedliwości kłamie?

Tak jest.

Na co stawiałby pan, jako mieszkaniec, w budżecie obywatelskim?

Na edukację. Chciałbym, żeby obywatele mieli świadomość, że wchodzą, decydują i współdecydują. Na ponad 600 zgłoszonych projektów jest kilka ogólnomiejskich, które mogą przydać się dla miasta. Większość to projekty dzielnicowe. Około 50 mln zł rocznie przeznaczamy dla dzielnic. Moja idea jest taka, aby przekonać je do dzielenia dużej części swoich budżetów w sposób obywatelski. Ale kiedy rok temu zrobiliśmy program pilotażowy, tylko cztery z 18 dzielnic się zgłosiło. Radni wolą sami decydować co zrobić w miejscu, w którym są wybierani. Myślę, że edukacja bardziej jest potrzebna radnym dzielnicowym, niż mieszkańcom.

Co z metrem w Krakowie?

W wyniku referendum został powołany zespół fachowców. Pytanie w referendum było dość ogólne: „Czy jesteś za budową metra?".

Łukasz Gibała chce, żeby referendum odbyło się ponownie z podaniem konkretnych informacji o kosztach, sposobie realizacji inwestycji, utrudnieniach dla miasta itd.

O tym, czy metro jest potrzebne powinniśmy zdecydować w gronie fachowców.

Żeby było potrzebne, niezbędne są odpowiednie potoki ludności. Mamy największą sieć tramwajową w Polsce i ciągle ją rozbudowujemy. Pytań jest więc wiele: jak poprowadzić metro, żeby nie dublowało się z siecią tramwajową, skąd wziąć pieniądze na jego budowę, potem na utrzymanie.

Pan popiera pomysł jego zbudowania?

Uważam, że metro jest niepotrzebne. Kiedyś zrobiono badania, z których wynikało, że lepiej jest zrobić szybki tramwaj niż metro. Jedyny odcinek, który był uzasadniony w latach 70. to ten do Huty Lenina, w której pracowało 40 tys. osób. Ale czasy się zmieniły.

Nowa Huta pana przeklina. Brak inwestycji, upadające zakłady pracy, dziurawe chodniki...

Nie sądzę, żeby tak było, bo bywam w Nowej Hucie. Inwestycji jest całkiem sporo, tym bardziej, że realizujemy tam program kompensacyjny za budowę ekospalarni, na który miasto przeznaczyło już ok. 50 mln zł. Do tego trzeba dodać usytuowanie właśnie w Nowej Hucie obiektu, który już po trzech miesiącach funkcjonowania stał się rozpoznawalny w Polsce – mam na myśli Kraków Arenę, Rozpoczęliśmy także realizację wielkiego projektu „Kraków-Nowa Huta przyszłości". Wkrótce będziemy mieć wizytę inwestorów ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. To jest kwestia tworzenia warunków. Mamy w Europie pierwsze miejsce, jeśli chodzi o lokowanie firm outsourcingowych. 38 tys. ludzi już pracuje w tych firmach i to w 90 proc. są to młodzi ludzie z krakowskich uczelni.

Jak chce pan odkorkować Kraków?

Od 2003 do 2013 r. liczba samochodów zarejestrowanych w mieście wzrosła o 50 proc. Trzeba konsekwentnie realizować inwestycje. Chciałbym, by za cztery lata w Krakowie była już trasa łagiewnicka.

A parkingów podziemnych nie przybywa.

Pod koniec października będziemy otwierać kolejny – koło Muzeum Narodowego.

Buduje się dużo nowych osiedli mieszkaniowych, ale nie ma przedszkoli i szkół.

Sprawa wygląda tak, że jest jakiś teren, który wykupuje deweloper zainteresowany wybudowaniem jak największej powierzchni mieszkaniowej. Na palcach jednej ręki można policzyć deweloperów, którzy biorą pod uwagę te kwestie. Ludzie, którzy kupują te mieszkania zdają sobie sprawę, na jakim terenie mieszkają. Potem jednak żądają od miasta, żeby tam wybudowało przedszkole czy szkołę. Problem polega na tym, że miasto nie ma już tam żadnego terenu. Czasem odkupujemy od takiego developera parter budynku i tam urządzamy przedszkole.

Wybiera się pan na urlop na czas kampanii prezydenckiej?

Opozycja nawołuje do tego, żeby jeden z pańskich czterech zastępców sprawował urząd, a pan niech prowadzi kampanię, a nie przecina wstęgi. Idea jest taka, żeby odciąć mnie od możliwości pokazywania tego co zrobiłem.

Zgodził się pan na pochówek Lecha Kaczyńskiego na Wawelu.

Ja się nigdy nie wypowiadałem na ten temat, bo to nie była moja decyzja, tylko księdza kardynała (Stanisława Dziwisza – red.). Moim zadaniem było zorganizować pogrzeb. Decyzję podjął kardynał. Po fakcie zapytał mnie, co o tym myślę. Zacytowałem mu rozmowę generała Wieniawy Długoszewskiego z księdzem kardynałem Sapiehą na temat przeniesienia trumny Piłsudskiego z jednej krypty do drugiej, co było wielką sprawą przed wojną. Sapieha powiedział: lepiej wyrazić zgodę, niż będąc przymuszonym ulec.

Jak ocenia pan lewą stronę sceny politycznej? Bliska końca jest partia Janusza Palikota?

Oni, niestety, poszli w happening, począwszy od spijania małpek, a skończywszy na ścinaniu Hartmana. Wyrośli na fali podejmowania tematów, o których wszyscy myśleli, ale bali się z nimi wyjść. Ale w pewnym momencie te tematy stały się powszechne i partia straciła walor inności.

A Sojusz Lewicy Demokratycznej?

Ja mam jedną pretensję do SLD, mianowicie że w pewnym momencie zaczęły się zacierać różnice pomiędzy nim i innymi partiami. Stali się bardziej liberalni, odeszli od społecznych elementów. Wyborców lewicowych w znacznej części przejął PiS.

Czyli dzisiaj bliższy ideałów lewicowych jest PiS niż SLD?

W sprawach socjalnych – tak.

Czy po kolejnych wyborach parlamentarnych mogłoby dojść do koalicji PO-SLD?

Platforma przesuwa się w kierunku lewicowym, SLD w kierunku liberalnym. Jest szansa na takie połączenie. Ale obie partie stracą wówczas tożsamość i wyrazistość polityczną.

A jaką Platforma ma dzisiaj tożsamość?

PO to partia władzy. Kiedyś mówiono o PZPR, że jest to partia, która łączy nacjonalistów od Moczara i komunistów Mijala. Dzisiaj Platforma jest takim trochę PZPR-em XXI wieku.

—rozmawiał Jacek Nizinkiewicz

"Rzeczpospolita": Pod koniec 2012 roku w programie TV Kraków powiedział pan, że nie będzie startował w kolejnych wyborach na prezydenta miasta.

Jacek Majchrowski, prezydent Krakowa: A komu mam zostawić Kraków? Nie ma komu. Żadna z partii politycznych nie wygenerowała w Krakowie osoby kompetentnej do sprawowania urzędu prezydenta miasta. Partie rozdrapią miasto między sobą. Kraków trzeba chronić przed politykami.

Pozostało jeszcze 97% artykułu
Polityka
Sondaż: Którym politykom ufają Polacy? Andrzej Duda za Karolem Nawrockim
Polityka
Kandydaci na prezydenta odpuścili sobie Polonię. „To błąd taktyczny”
Polityka
Sondaż „Rzeczpospolitej”: Ten pomysł premiera spodobał się Polakom
Polityka
Andrzej Duda na zjeździe „Solidarności": Mobilizujcie struktury. Pilnujcie Polski
Polityka
Sondaż. Znaczący wzrost poparcia dla jednego kandydata. Spada odsetek niezdecydowanych