Krzysztof Lisek do 2014 roku był europosłem PO. Nie starał się o reelekcję, za to w Brukseli pracę znalazła jego żona. Dorota Orlik-Lisek została jednym z głównych tzw. akredytowanych asystentów europosła PO Tadeusza Zwiefki.
W przeszłości była m.in. prezesem stworzonego przez Liska Polskiego Stowarzyszenia Projektów Młodzieżowych wydającego karty upoważniające do rabatów podczas podróży po Europie. Dlaczego Tadeusz Zwiefka zatrudnił właśnie ją? – Moja znajomość z Krzysztofem Liskiem nie miała żadnego wpływu na zatrudnienie Doroty Orlik-Lisek. Jest mi potrzebna z powodów merytorycznych. Zajmuje się sprawami, które prowadzę w biurze – tłumaczy Zwiefka.
Stosują kryteria dodatkowe
Polityk PO odmawia podania wysokości zarobków swej asystentki, za to chętnie o uposażeniu swoich pracowników mówi europarlamentarzysta PiS Marek Gróbarczyk. On z kolei jako jednego z asystentów krajowych zatrudnił Pawła Hoca, syna posła na Sejm RP Czesława Hoca, który podobnie jak Gróbarczyk reprezentuje Zachodniopomorskie.
– Zarabia w granicach tysiąca złotych. O jego zatrudnieniu przesądziły wysokie kwalifikacje: znajomość bodaj trzech języków, studia doktoranckie, świetna znajomość prawa. Zajmuje się dla mnie monitorowaniem legislacji niemieckiej – uzasadnia Gróbarczyk.
Zjawisko krytykuje prof. Antoni Kamiński, były prezes Transparency International Polska. – Gdyby europosłowie robili ważne merytorycznie rzeczy, musieliby zatrudniać kompetentnych doradców. Tak nie jest, więc przy naborze pracowników stosują kryteria dodatkowe, np. pomoc koledze – tłumaczy.