Klip zaprezentowali w siedzibie PiS szefowa sztabu Beata Szydło i rzecznik Marcin Mastalerek, który odpowiadał za koncepcję. Klip to zderzenie dwóch przekazów: pozytywnego i negatywnego. Trwa aż minutę, choć zwykle spoty trwają o połowę krócej. Wcześniej na taki zabieg, który zwiększa koszt kampanii, zdecydował się prezydent Bronisław Komorowski.
W pierwszej części klipu Dudy, PiS pokazuje wpadki prezydenta. Atakuje go za słowa, że żyjemy w złotym wieku i hasła z wieców, wykluczające manifestujących przeciw niemu ludzi. Przypomina wpadkę na ulicy, kiedy to prezydent poradził młodemu człowiekowi opowiadającemu o problemach, by "wziąć kredyt, zmienić pracę". W spocie występuje też znany jako "obrońca krzyża" Andrzej Hadacz. W 2011 r. wykorzystała go w swoim spocie PO, gdy krzyczał "Tusk, Komorowski w łeb". Teraz krzyczy, że popiera urzędującego prezydenta.
W drugiej części filmu Duda mówi "jesteśmy jednym narodem, w jednym kraju". Przekaz jest pozytywy i kończy się hasłem "Dobra zmiana".
Spot PiS został dokładnie przebadany. Ma być zderzeniem przekazu wykluczającego i łączącego. Podobny zabieg został zastosowany w kampanii Ricka Perry'ego w kampanii prezydenckiej w USA w 2012 r.