Świat płacze, bo to łatwe, zdecydowanie łatwiejsze od wymyślenia jakiegoś panaceum, systemu, który zatrzymałby to masowe wymieranie. A może nie ma takiej potrzeby? Słyszę zewsząd, że epidemia ma charakter eliminujący; wyręcza Pana Boga w rozwiązaniu problemu przeludnienia i robi to ścieżką darwinowską (swoją drogą, jak można godzić Jednego z drugim) – na swoje ofiary wybiera najsłabszych. A najsłabsi są ci, którzy już swoje przeszli. Choroby, klęski psychiczne, alkoholizm, fizyczne urazy czy zwykła apatia zdążyły na tyle osłabić ich odporność, że są dla wirusa łatwym żerem. I równie łatwymi ofiarami.