Dress code Netfliksa

Uwagę widzów współczesnych seriali w równym stopniu co zwroty intrygi przyciągają ubrania. Ale żeby zrozumieć wszystkie kostiumowe znaczenia, trzeba znać kod dostępu.

Publikacja: 22.05.2020 10:00

Dress code Netfliksa

Foto: materiały prasowe

Jeszcze niedawno, gdy była mowa o kostiumach filmowych, chodziło tylko o duży ekran. Teraz świat ogląda ambitne seriale nowej generacji i to w nich moda otrzymuje najlepszy tzw. product placement – lokowanie produktu. I nie jest to historyczne widowisko z krynolinami, kapeluszami i piórami husarów, tylko opowieści współczesne, w których kostium jest po prostu ubraniem. Przekaz mniej popisowy, ale bardziej zniuansowany.

Co można powiedzieć o garniturze? To tylko marynarka, spodnie, jeszcze krawat. A jednak w serialu „Suits" („W garniturach") o garniturach gada się cały czas, mało tego – nawet tytułowa piosenka jest o nich. Serial, najbardziej znany z tego, że grała w nim Meghan Markle, zanim została księżną Sussexu, rozgrywa się w elitarnej nowojorskiej firmie prawniczej Pearson Specter Litt. Problemy zawodowe, intrygi prywatne i oczywiście ścisły korporacyjny dress code: wszyscy, jak przystało na elitę, nienagannie ubrani. „Suits" szybko stało się niemal obiektem kultu dla 30-latków – dotąd raczej dżinsowi, zaczynali chodzić w garniturach.

Wybór strojów w tym serialu pokazuje, w jakim stopniu współczesne ubranie może być tajnym kodem – do odczytania tylko dla tych, którzy znają kod dostępu. Niby wszyscy wyglądają podobnie, a jednak... Ubranie zawiera informacje o statusie zarobkowym, społecznym, usposobieniu, nawet pochodzeniu. Pracownicy Pearson Specter opanowali do perfekcji znajomość własnego szyfru. Nie potrzebują metki ani logo, żeby wiedzieć, co kto ma. Nikt tam nie pomyli sukienki Dolce & Gabbana z podobną sukienką z Zary. Każdy rozpozna, że szef Harvey nosi garnitury Toma Forda tak dopasowane, że tworzą prawie drugą skórę. Zestaw garniturów tego bohatera w odcieniach szarości, granatu i czerni liczy 20 sztuk.

Mimo tytułu garnitury grają tu rolę drugoplanową. „Status mężczyzny poznaje się po kobiecie" – twierdzi kostiumografka, która skupiła się na najwyższej półce ubrań damskich. „Suits" jest przeglądem najdroższych światowych marek: Prada, Dior, Giambattista Valli, Dolce & Gabbana, Nina Ricci, Reed Krakoff, Alexander McQueen, Chanel. Wszystko to jednak odbywa się w ramach ścisłego kodu korporacyjnego. Ale ubranie podkreśla też charakter bohaterów: Rachel, doradca inwestycyjna, nosi się elegancko i poważnie, rudowłosa sekretarka Donna Paulsen może pozwolić sobie na więcej luzu.

Konserwa kontra moderna

Jak ubierają się feministki? Jeśli sądzić po dokumentacji, jakiej w tej materii obficie dostarcza tygodnik „Wysokie Obcasy", główną zasadą rodzimych feministek jest lekceważenie wszelkich reguł. Zarówno tych, które narzuca moda, jak i tych, które wynikają z nakazów społecznych: dostosowania stroju do okazji, wyrażania ubraniem szacunku dla okoliczności itp. Wobec tych zasad feminizm żywi nieskończoną pogardę – według niego ograniczają one swobodę wyboru. Generalna zasada: ubierać się nie tak, jak od nas oczekują. Zaskakiwać, prowokować, łamać reguły społeczne. Dobierać ubranie tak, żeby nic do niczego nie pasowało. Ani stylem, ani kolorem, ani fasonem.

Czy te obserwacje potwierdzają się przy oglądaniu serialu „Mrs. America", którego tematem jest tzw. druga fala feminizmu w Stanach Zjednoczonych? Częściowo, ale z pewnością kostiumy w tym filmie grają – i to rolę wcale nie drugoplanową. Serial, którego akcja rozciąga się na całe lata 70., opowiada o walce ideologicznej, jaką toczył ruch feministyczny ze świeżo zmobilizowanym antyfeminizmem. Wyrazicielką tego drugiego jest główna bohaterka Phyllis Schlafly (w tej roli świetna Cate Blanchett). To gospodyni domowa, która staje się aktywistką w walce przeciw poprawce ERA (Equal Rights Amendment) o równych prawach dla kobiet. Jej oponentki to Gloria Steinem, założycielka feministycznego periodyku „Ms. Magazine" (w tej roli Rose Byrne), oraz jej team: Betty Friedan (Tracey Ullman), Bella Abzug (Margo Martindale) i Shirley Chisholm – pierwsza czarnoskóra feministka (Uzo Aduba). Postaci są częściowo prawdziwe, częściowo fikcyjne.

Ubrania w serialu wytyczają ostrą linię między konserwą i moderną. Cate Blanchett zawsze w sukience lub spódnicy, jedwabnych bluzkach z wiązaniem, apaszkach, pastelowych sweterkach i misternie upiętym koku na głowie – wygląda bardziej jak jedna z bohaterek serialu „Mad Men" niż 40-latka z lat 70. Na szyi perełki – w oczach feministek rekwizyt burżuazyjnego szyku – oraz – o zgrozo! – często krzyżyk, objaw religianctwa. Jeśli kostium ma wyrażać konserwatywną bohaterkę, to trudno o bardziej wyrazisty komunikat. Po stronie feministek główną postacią jest chuda jak listek Gloria Steinem, irytująco sztuczna z zakrywającymi pół twarzy długimi włosami, błyskająca wielkimi okularami. Zawsze w spodniach, często w dżinsach, do tego T-shirt. Ten strój to manifest, bo jak powiedziała sama kostiumografka Bina Daigeler, w latach 50. i 60. żadna kobieta w Ameryce nie nosiła jeszcze spodni. To był jeszcze czas gospodyni domowej, czystej, pastelowej, w fartuszku i sweterku robionym na drutach.

Kostiumografka ubrała feministki tak, żeby wyglądały jak awangarda zmiany. Ich ubranie wyraża równościową, liberalną misję. Stąd hipisowskie, wzorzyste, drukowane materiały, spodnie dzwony. Ale też rozmaitość. Kapelusiki Belli Abzug mają pokazać, że ruch feministyczny nie uznaje munduru. Tam ceni się różnorodność. Każda członkini ruchu może nosić to, co lubi i to, co chce.

– Ubrania w tym serialu pokazują różnice między konserwatyzmem a otwartością na zmianę. Phyllis Schlafly tkwi w latach 50., jej konserwatywny styl wyraża jej poglądy, niechęć wobec zmiany – mówi Joanna Mąkowska, literaturoznawczyni z Ośrodka Studiów Amerykańskich UW, stypendystka Fullbrighta.

Ale czy kreska Biny Daigeler nie pojechała zbyt grubo? To nie ubrania, to kostiumy. Tak dosłowne, że aż nieprawdopodobne. To lata 70., na uniwersytetach się gotuje, ruch hipisowski jest w ofensywie, a pani Schlaffy tkwi zastygła w swej kosztownej, anachronicznej garderobie. Tak bardzo passé... Jak jedna z tych dam, których ranek upływa na wizycie u fryzjera, popołudnie na zakupach, a wieczór na przyjęciach ze znajomymi męża. A przecież ona nie jest jedną z nich – to twarda zawodniczka, która w licznych debatach i programach telewizyjnych merytorycznie i celnie rozprawia się z atakami oponentek.

Komentatorka „New York Timesa" Vanessa Friedman uważa, że feministyczne przesłanie filmu jest wciąż aktualne. „Okres walki wcale się nie skończył. Wciąż musimy się o coś bić i to tą samą bronią. Dopiero trzy lata temu kobiety w Kongresie uzyskały prawo do noszenia sukienki czy bluzki bez rękawów".




Nawrócona na nowoczesność

Miniserial „Unorthodox" pozornie nie ma wiele wspólnego z „Mrs. America". Ale tylko pozornie. Oba filmy łączy temat: walka kobiet o prawa – jesteśmy przecież na Netfliksie. „Unorthodox" dzieje się współcześnie, najpierw w Nowym Jorku, a później w Berlinie. Historia zaadaptowana została z pamiętników Deborah Feldman: „The Scandalous Rejection of My Hasidic Roots" („Unorthodox. Jak porzuciłam świat ortodoksyjnych Żydów" – w tłumaczeniu Kamili Sławińskiej). Opowiada o młodej chasydzkiej Żydówce, która porzuca swoją wspólnotę w Nowym Jorku i ucieka do Europy.

Jest w tym filmie scena, którą trudno zapomnieć. Młodziutka Esty, wydana za mężczyznę wybranego przez rodzinę, siedzi na swoim weselu ubrana w sztywną, zapiętą pod szyję koronkową suknię ślubną z długimi rękawami, ze stanikiem – na znak zamożności rodziny – wyszywanym perłami. Suknia jest tak sztywna, że dziewczyna niemal się w niej dusi. To metafora niechcianego związku i życia według ścisłych nakazów wspólnoty.

Esty, jak wszystkie mężatki, musi w dniu ślubu zgolić głowę – i od tej pory może publicznie pokazywać się tylko w peruce. Do tego długie, zapięte pod szyję sukienki i płaszcze, płaskie obcasy. Kto był w Williamsburgu, żydowskiej dzielnicy Nowego Jorku, wie, że trudno tam spotkać kobietę ubraną tak, jak na Manhattanie. Żadnych dekoltów, żadnych frywolności. Zakryte nogi, ręce, włosy.

Ale gdy Esty znajdzie się w Berlinie, jej dziwaczny niemodny strój, chociaż tak odmienny od tego, co tam się nosi, nie budzi zdziwienia. To miasto multikulti, gdzie panuje swoboda. Jednak Esty pozbywa się swego chasydzkiego uniformu, kupuje dżinsy. Scena, w której w upalny dzień na plaży nad jeziorem dziewczyna zrzuca perukę, sukienkę i rajstopy, żeby wykąpać się jak inni, jest symbolicznym rytuałem przejścia od cywilizacji zniewolenia do wolności. W finałowej scenie bohaterka, już jako wyzwolona berlinianka, nosi krótką zieloną sukienkę z dekoltem.

W królewskim kręgu

Pozostając na Netfliksie, porzućmy świat walczącego feminizmu. Fiestę dla oczu zapewni zanurzenie się na dwa sezony (trzeci w przygotowaniu) w królewskim kręgu wyszukanej elegancji. Anglicy to mistrzowie pieczołowicie odtworzonych z epoki, imponujących kostiumów. Wiedzą, że są one dzisiaj ważną częścią produkcji filmowej i mają na to budżet.

W serialu „The Crown", który rozpoczyna się w roku 1952 z chwilą objęcia tronu przez Elżbietę II, każdy odcinek jest paradą wspaniałych strojów. Wiele z nich to wierne kopie ubrań rodziny królewskiej z tamtych lat. Nie ma tu żadnej namiastki, żadnego oszustwa. Nad samą suknią ślubną królowej przez tydzień pracował sześcioosobowy zespół hafciarzy. Kosztowała 30 tys. funtów – o ironio, wielokrotnie więcej niż oryginał z roku 1947, którego koszt pokryto w części powojennymi kartkami, przysługującymi także rodzinie królewskiej. Oryginał sukni zaprojektował królewski krawiec sir Norman Hartnell. Można go było w roku 2017 oglądać na wystawie urządzonej w Pałacu Buckingham z okazji 90. urodzin Elżbiety II. Wykonana z jedwabiu w kolorze kości słoniowej, ozdobiona była 10 tys. drobnych perełek i pięciometrowym trenem inspirowanym obrazem Botticellego. Twórca uznawał tę suknię za najpiękniejszą stworzoną przez siebie kreację.

Kostiumy pierwszego sezonu „Korony" kosztowały 100 mln funtów – pół miliarda złotych! Przy kostiumach pracowało 100 osób – trzeba było ubrać 293 aktorów i 7 tys. statystów. Wykorzystano wszystkie dostępne w Londynie ubrania z lat 50., resztę sprowadzono z Włoch i Hiszpanii. 300 strojów zrobiono całkowicie ręcznie. Szefowa kostiumografów Michele Clapton (wcześniej dostała nagrodę Emmy za kostiumy do „Gry o tron") dokładnie studiowała zdjęcia i filmy z epoki, potem szkicowała projekty, z całego świata sprowadzała materiały.

Feeria bezguścia

I wreszcie największy obecnie przebój Netfliksa – dokumentalny serial „Król tygrysów", fenomen medialny wiosny. Od premiery w marcu przez pierwsze dziesięć dni obejrzało go 34 mln widzów. A wszystko dzięki szeptanemu przekazowi, bo film nie ma promocji. Widzowie nienawidzą, wyśmiewają, ale nie mogą się oderwać.

Na ekranie tygrysy, gepardy, lamparty oraz ich hodowcy. W tle żądza sławy, zemsta, zbrodnia oraz przede wszystkim ocean kiczu. Klimaty ubraniowe, jak to w dokumencie, autentyczne – z pogranicza disco, cyrku i błazenady. To kampowa feeria tandety i złego gustu. Może właśnie dlatego widzowie oglądają serial z taką przyjemnością: daje im miłe poczucie, że do kręgu trash people (z ang. ludzkich śmieci) nie należą, że są lepsi.

Tytułowy bohater Joe Exotic, rzeczony Król tygrysów, odbywa obecnie 22-letni wyrok więzienia za zlecenie morderstwa aktywistki broniącej praw dzikich zwierząt, a swojej konkurentki. To zdeklarowany gej, poligamista, miłośnik muzyki country. Jego farbowana blond plereza, wąsy, dziesiątki kolczyków, tatuaże, skórzane kurtki, bejsbolówki i przede wszystkim dzikie wzory we wszelkich kombinacjach kolorystycznych stały się ikoniczne. Gwiazdorzy Hollywood Sylvester Stallone i Jared Leto w czasie izolacji nakręcili filmiki przebrani za niego, dając przykład organizatorom imprez „na Exotika" w całej Ameryce.

Obecnie trwa wyścig o prawa autorskie do nakręcenia serialu fiction na podstawie dokumentu. Jak widać, życie czasem pisze najlepsze scenariusze. 

Plus Minus
„Czechowicz. 20 i 2”: Syn praczki i syfilityka
Materiał Promocyjny
Gospodarka natychmiastowości to wyzwanie i szansa
Plus Minus
„ale”: Wschodnia aura
Plus Minus
„Inwazja uzdrawiaczy ciał”: W poszukiwaniu zdrowia
Materiał Promocyjny
Suzuki Vitara i S-Cross w specjalnie obniżonych cenach. Odbiór od ręki
Plus Minus
„Arcane”: Animowana apokalipsa
Materiał Promocyjny
Wojażer daje spokój na stoku