Mamy rok 1986, w USA trwa właśnie era Reagana, w radiu jest mowa o imporcie taniej żywności z Europy. Rory przekonuje żonę, by przeprowadzić się z Nowego Jorku do Anglii w związku z perspektywą nowej pracy w Londynie. Tam czeka na niego szansa na zarobienie dużych pieniędzy, ale to nie pierwszy raz, kiedy składa obietnice bez pokrycia. Przyglądając się rodzinie siedzącej przy królewskim stole w kupionej na kredyt „gotyckiej" rezydencji, łatwo się domyśleć, że za chwilę wybuchnie bomba. Rory żyje z urojeniami wielkości, a wszystkie jego marzenia szybko się rozpadają, prowadząc do niebezpiecznych sytuacji.




Reżyser w umiejętny sposób posługuje się detalem i buduje napięcie, korzystając z mrocznych wnętrz rezydencji. Atmosferę grozy podsycają zdjęcia węgierskiego operatora Mátyása Erdély'ego, autora zdjęć m.in. do „Syna Szawła" oraz „Schyłku dnia".

„Gniazdo" ogląda się znakomicie, szczególnie ze względu na płynne tożsamości bohaterów. Świetnie oddają to aktorzy – Jude Law sympatyczny na swój bezczelny sposób, ale prawdziwym objawieniem jest Carrie Coon. Jako żona próbująca wyrwać się z wyplecionego dla niej tytułowego gniazda jest uwodzicielska, zabawna i charyzmatyczna.

Film Durkina opiera się na konflikcie racji. Łączy konwencje dramatu psychologicznego i thrillera. Nie opowiada tylko o małżeńskim konflikcie. Mówi też o tym, jak trudno zapuścić na nowo korzenie i że niekiedy niemożliwym jest wyrwać się z kręgu pozorów oraz o iluzorycznej sile pieniądza.