Wymienienie wszystkich „ale”, jakie można mieć wobec monachijskiej mowy J.D. Vance’a, jest materiałem na osobną rozmowę. Raczej trudno byłoby mi żegnać amerykańskiego wiceprezydenta oklaskami na stojąco, wzorem ogromnej części prawicowego komentariatu. Ale w jednym nie można odmówić Vance’owi racji. I racji tej nie powinno nic innego przesłonić: jeżeli Europa umrze, będzie to śmierć samobójcza.
Bo tak właśnie odchodzą wszystkie cywilizacje. Tak umierała Grecja, Rzym czy – z tysiącletnim poślizgiem – Konstantynopol. Na własne, choć nie zawsze wyrażone wprost, życzenie. Mniej lub bardziej gwałtownie, przy asyście obcych sił. Ale też właśnie tym one były – bardziej alibi niż winowajcą. Barbarzyńskie hordy działały zgodnie z prawami natury, jak wilki atakujące najsłabsze ogniwo stada. Skracały jego cierpienia. A samą ofiarę uwalniały od poczucia winy. „Mit barbarzyńcy” jest stałym refrenem każdego wielkiego końca. Barbarzyńca przybywa tylko na zaproszenie. Dolicza do dziesięciu. Kończący cios został zadany dużo wcześniej.
Czytaj więcej
Wypisać się, wytańczyć, wyśpiewać. Umierać sytym życia, bo uczyniło się z niego ucztę, nakarmiło...
A jest go tak łatwo przegapić, bo nie polega na zmianie treści, tylko kontekstu. Mowa pogrzebowa Peryklesa – czy posiadałaby choć dziesiątą część swojej wagi, gdyby została wygłoszona dla studentów, a nie żałobników? Gdyby za plecami ateńskiego wodza zamiast stygnących ciał poległych wojowników stały regały z książkami albo gromadzili się działacze jakiejś partyjnej młodzieżówki – to o czym by tak naprawdę ona była? Pochwałą jakiej cywilizacji by się stała? Wszystkie one muszą raz na jakiś czas przejść tę próbę, „test epitafium”. Jeśli go obleją, jeżeli okaże się, że nie warto było umierać za ten sposób życia, za te kilka wielkich spraw, wokół których toczy się nadal życie ich bliskich (aktualnie – żałobników), to mowa pogrzebowa zmienia swój charakter. Staje się aktem oskarżenia. I listem pożegnalnym. Cywilizacje odchodzą, zostają pożegnane, gdy oblewają ów „test epitafium”. Jakiś jeszcze czas trwają, ale już tylko w oczekiwaniu na barbarzyńców. Aż wreszcie ci przyjdą i wbiją gwóźdź do ich trumny.