Lepiej się nie wychylać. Od zwycięstwa Donalda Trumpa w wyborach 5 listopada ubiegłego roku rządy wolnej Europy starają się wykryć intencje nowego prezydenta USA, ale przede wszystkim nie chcą narazić się znanemu z pamiętliwości przywódcy. Zaraz po ogłoszeniu wyniku amerykańskich wyborów przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen powołała zespół najlepszych ekspertów, którzy pracują nad strategią odpowiedzi na inicjatywy miliardera. Ale i w tym gronie wybitnych przecież ekspertów nikt nie przewidział, że na początku stycznia prezydent elekt zagrozi przejęciem siłą Grenlandii, największej wyspy świata, która co prawda do Unii Europejskiej nie należy, ale której 56 tys. mieszkańców z racji przynależności do Danii jest obywatelami Wspólnoty.
Europejscy politycy położyli uszy po sobie. – Stany Zjednoczone są naszym najbliższym sojusznikiem – zareagowała pokornie duńska premier Mette Frederiksen. Warszawa w ogóle unikała reakcji, a kanclerz Niemiec Olaf Scholz, choć ostrzegł przed zmianą granic, to przecież nie wymienił ani Trumpa, ani Grenlandii. Tylko szef francuskiej dyplomacji Jean-Noël Barrot wyszedł przed szereg, ostrzegając, że „wracamy do czasów rządów silniejszego”, i zapowiedział, że zjednoczona Europa nie zgodzi się na odbieranie wbrew woli swoich członków przynależnych do nich terytoriów.
Czytaj więcej
Dla Polski kryzys za Odrą jest tak naprawdę bardziej szansą niż zagrożeniem. W ciągu dwóch dekad może się stać bogatsza od Niemiec. Rozmowa z Wolfgangiem Münchauem, autorem głośnej książki „Kaput: Koniec niemieckiego cudu gospodarczego”
Czy Donald Trump uzna rosyjskie podboje w Ukrainie? Czarny scenariusz Niemców stałby się realny
Przerażenie jest zrozumiałe, bo Stary Kontynent pozostaje na łasce Donalda Trumpa. Bez pomocy Ameryki nie tylko zagrożony jest dalszy byt Ukrainy, ale i bezpieczeństwo samej Unii Europejskiej.
– Rosja nie daje żadnych oznak wygaszania ofensywy. Nic nie wskazuje też na to, aby chciała się na Ukrainie zatrzymać – uważa dowódca wojsk NATO w Europie, amerykański generał Christopher Cavoli.