Meblował zbiorową wyobraźnię, kształtował poczucie humoru wielu pokoleń Polaków. Pomagał ludziom przetrwać trudne czasy PRL-u, rozgrywając mistrzowsko pojedynki z nijakością i głupotą, wężykiem podkreślał przykłady chamstwa. Walczył z nim raczej godnością osobistą niż siłą.
W wieczorze „Kawałek szczęścia” inaugurującym działalność Teatru Rampa w 1987 r. śpiewał: „kawałek szczęścia, kawałek glücku/i już jest dobrze i już po krzyku/nie wszystko dolar, nie wszystko funt, mieć trochę szczęścia/bo szczęście to grunt”.
Czytaj więcej
Środowisko kultury żegna Stanisława Tyma, odbiorcy jego filmów, sztuk, felietonów nie mogą się pogodzić ze śmiercią artysty. Warto przypomnieć jego związki z naszą gazetą.
Nawet nie czujemy, jak bardzo mówimy Tymem
Łutem szczęścia dla niego stał się utworzony w okresie gomułkowskiej odwilży, słynący z odważnej satyry teatr STS. Tym trafił tam w 1960 r. Miał za sobą rozpoczęte studia z chemii na Politechnice Warszawskiej, przetwórstwa na SGGW, kilka miesięcy pobył w studium nauczycielskim. Miał też doświadczenie robotnika w dawnym Wedlu oraz bramkarza i szatniarza w klubie studenckim Stodoła. STS był rekompensatą za niezrealizowane marzenie o studiach aktorskich, do których zniechęcił go skutecznie Jan Świderski. STS dał też szansę Tymowi zaprezentować błyskotliwość jego umysłu. Zwrócił na siebie uwagę programem „Kochany panie Ionesco”, dowodząc, że absurdy peerelowskiej rzeczywistości mogą spokojnie konkurować z tymi, które wymyślił w swych sztukach Francuz rumuńskiego pochodzenia. A do wyznawanej w STS zasady „Nam nie jest wszystko jedno” dodał maksymę, która z pewnością da mu nieśmiertelność: „Myślenie ma kolosalną przyszłość”. Cytaty z „Rejsu”, potem kultowego „Misia” czy „Rozmów kontrolowanych” weszły do historii naszego języka. Nawet nie czujemy, jak bardzo mówimy Tymem. Że w tym, co mówimy, często jest coś z Tyma. Był głosem sumienia wielu postaci świata kultury. To on, wiedząc, że światowy talent filmowy Andrzeja Wajdy nie idzie w parze z jego zdolnościami lingwistycznymi, poradził mu, by odbierając Oscara, po kilku zdaniach po angielsku powiedział „Teraz będę mówić po polsku, bo myślę i czuję po polsku”.