Niedawno pisałam o wykorzystaniu sztucznej inteligencji przy stworzeniu całkiem nieprawdziwej Wisławy Szymborskiej i nagraniu jej pośmiertnych opinii. Prawem felietonistów, powinnam teraz całkiem zmienić temat i naprawdę zamierzałam to zrobić, gdyby nie pewien mężczyzna, który pojawił się na zdjęciu w medium społecznościowym. Mężczyzna młody, urodą raczej przeciętny, choć trzeba przyznać, że proporcje sylwetki miał doskonałe. Drążąc ten temat dalej, można było zobaczyć zdjęcie zbliżenia jego twarzy, żywą mimikę i porowatą, nieszczególnie ładną cerę. Jak można było przeczytać, człowiek ten kosztuje ok. 20 milionów dolarów. Na innym zdjęciu widać było, jak za tym panem stoi inny pan, jeszcze nie całkiem zrobiony. Pan był identyczny jak ten z przodu, tylko miał otwarty brzuch, a w nim zamiast wątroby, śledziony i innych narządów, skomplikowany system maszynerii, która przypominała wnętrze radia tranzystorowego, jakie ojciec mi kiedyś pokazał, rozczarowując i przerażając własne dziecko, przekonane do tej pory, że tam siedzi coś żywego i wydaje żywe głosy.
Czytaj więcej
W 1989 r. prowadziłam wiele kampanii przyszłych parlamentarzystów. Ich odpowiedź na pytanie „Co nam możecie obiecać?” była zawsze taka sama: „Nic”. Trudne do uwierzenia w dzisiejszej walce politycznej.
Chciałam, naprawdę chciałam przewinąć zdjęcia tych panów i zająć się innymi zjawiskami, ale jedna myśl nie dawała mi spokoju. Praca nad takim sztucznym człowiekiem to wiele godzin, miesięcy, lat mozolnej roboty i wielka ilość pieniędzy. Wszystko po to, żeby stworzyć coś, co do złudzenia przypomina nas, ludzi. Po co człowiek to robi, po co do tego dąży, skoro jest w stanie stworzyć ludzką istotę całkiem szybko, darmo i o wiele przyjemniej?
Ten tekst pisałam sama z siebie, bez pomocy aplikacji, dlatego można w niego spokojnie wątpić. Pozdrawiam serdecznie.
Oczywiście pytanie jest naiwne, oczywiście służy temu, żeby się pośmiać mimo grozy, ale trzon tego pytania ma nadal głęboki sens. Szczerze wierzę w to, że wszystko jest po coś. Chętnie zacytuję Alberta Einsteina: „jedynym celem nauki jest odcyfrowanie Zamysłu Boga”. Jeśli nawet przełożymy to na język bardziej laicki, geniusz, jakim niewątpliwie Einstein był, miał na myśli wielki plan, który musi pochodzić od siły wyższej. Jeśli tak, to ludzie też ten plan wykonują, a nauka idzie w takim kierunku, w jakim istota wyższa sobie życzy. W takim razie stwarzanie „humanoida” ma jakiś cel, który można nazwać dobrym, jeśli wierzymy, że plan siły wyższej kieruje się jakimś doskonałym sensem. Podejrzewam zresztą, że pan na zdjęciu w formie doskonałej, czyli dający sobie radę sam i zdolny do samoskopiowania, istnieje już dawno, zamknięty w bunkrze jakiegoś ośrodka.