Nominacja arcybiskupa Grzegorza Rysia rozpaliła polskich komentatorów. Czy zwiastuje ona zmianę? Czy polski Kościół ma teraz nowego lidera? Szczególnie w sytuacji, gdy w najbliższym czasie przewodniczącym Konferencji Episkopatu Polski przestanie być arcybiskup Stanisław Gądecki, a metropolici czterech istotnych diecezji przejdą na emerytury. I jedno, i drugie oznacza, że ktoś będzie musiał zająć zwolnione miejsca, a to może oznaczać głęboką reformę w polskim Kościele. Może, i tu zachowam ostrożność, ale wcale nie musi to być arcybiskup Ryś, który choć jest niezwykle otwarty duszpastersko, to – w kwestiach kluczowych – wcale nie różni się zasadniczo od pozostałych polskich biskupów, i nie dał się poznać jako ktoś prezentujący odmienne od pozostałych opinie. Owszem, głosi świetne kazania, wspiera akcje ewangelizacyjne, ale to wcale nie oznacza, że dał się poznać jako zwolennik głębokich zmian, których – jak sądzę – potrzebuje Kościół w Polsce.
Czytaj więcej
Lato idzie, słoneczko świeci, więc u człowieka zbliżającego się do pięćdziesiątki natychmiast wra...
Ostrożność w kwestii zmiany w Polsce wcale nie oznacza, że nie widzę, jak błyskawicznie zmienia się Kościół na świecie. Nowy prefekt Dykasterii Nauki Wiary już jasno zasygnalizował kierunek, w jakim wyruszy. Nie będzie to – wbrew zapowiedziom mediów – zmiana definicji małżeństwa ani wprowadzenie powszechnego aktu błogosławienia par jednopłciowych, ale bez wątpienia będzie to zmiana dotycząca jeszcze bardziej duszpasterskiego podejścia do osób LGBTQ+. To z jego ostatnich wypowiedzi jasno wynika, że termin „małżeństwo” w ścisłym tego słowa znaczeniu postrzega jedynie jako trwały związek mężczyzny i kobiety, którzy w tej różnicy płci są zdolni do rodzenia nowego życia.
„Nie ma niczego, co można by do tego porównać, a używanie tej nazwy do wyrażenia czegoś innego nie jest ani dobre, ani poprawne” – wskazał arcybiskup. „Jednocześnie sądzę, że należy unikać gestów lub działań, które mogą wyrażać coś innego. Dlatego uważam, że należy zachować jak największą ostrożność, aby uniknąć obrzędów lub błogosławieństw, które mogą podsycać to zamieszanie” – mówił. Wyjątkiem może być sytuacja, gdy – jak wskazywał nowy prefekt – „błogosławieństwo jest udzielane w taki sposób, aby nie powodować takiego zamieszania, należy je przeanalizować i potwierdzić. Jak widać, istnieje punkt, w którym opuszczamy dyskusję ściśle teologiczną i przechodzimy do kwestii bardziej roztropnościowej czy dyscyplinarnej”.