Cywilizacja chińska to ceremoniał, protokół, symbol, podtekst i kontekst, a nade wszystko znak. Kaligrafia należy tam do cenionych sztuk i zalet. Umiejętność posługiwania się pędzelkiem i ideogramami oraz sprawność poruszania się w ich gąszczu nadal nadają rangę i wagę danej osobie, bez względu na jej przynależność partyjną lub poglądy.
Dlatego nawet członkowie Komunistycznej Partii Chin (KPCh) nie stronią od tej sztuki. Mao Zedong (u władzy w latach 1949–1976) był cenionym kaligrafem, czyli łatwo rozpoznawalnym po swoistym stylu indywidualistą, natomiast Deng Xiaoping (przywódca w latach 1978–1989) pod sam koniec życia dał się poznać jako wytrawny znawca chińskiej tradycji. Kiedy upadał Związek Radziecki, ciężko to znosił, bo bał się o dalsze losy KPCh, która go w istocie wychowała i zagwarantowała mu niebywałą, choć burzliwą karierę. Pamiętał też hasło z lat 50. kończącego się wtedy stulecia, które sam wcielał w życie: „Związek Radziecki dziś to nasze jutro”.
Czytaj więcej
System, zwany na zewnątrz „orbanizmem", z założenia ma być swoisty i wsobny, a przy tym hierarchiczny, a przede wszystkim wodzowski. Ukochany lud ma być prowadzony niczym stado, a przy tym zadowolony z tego stanu, bo zwolniony z odpowiedzialności.
Testamenty Denga
Deng stanął wtedy przed dylematem: jak zmienić wszystko, aby wszystko (czytaj: niepodzielne rządy Partii) zostało po staremu. Obawiając się o jutro, w początkach lat 90. podyktował członkom KPCh i całemu społeczeństwu dwa swoje testamenty.
W pierwszym odrzucił postulaty jedynego wówczas supermocarstwa – Stanów Zjednoczonych. Dyktowaną przez USA światu pokomunistycznemu demokrację liberalną zanegował jako nieadekwatną do chińskiej tradycji i kultury. Albowiem ta zawsze była hierarchiczna i autokratyczna, a trójpodział władzy był jej obcy, gdyż w chińskiej tradycji władca mógł być tylko jeden. Natomiast neoliberalny „fundamentalizm rynkowy” spod znaku „konsensusu z Waszyngtonu” (Joseph Stiglitz i inni) kazał zastąpić wypracowanym w tamtym regionie, najpierw w Japonii, potem w tzw. gospodarczych tygrysach, modelem „państwa rozwojowego” (developmental state). Był on poręczny i pożyteczny, bo łączył mechanizmy rynkowe z zawsze cenionym i nadrzędnym w chińskiej cywilizacji scentralizowanym państwem. Rynek wymieszany z państwowym interwencjonizmem – to było to!