Zestarzeć się jest dużo trudniej niż dorosnąć. To jak z pakowaniem i rozpakowywaniem walizki przed daleką podróżą. Pierwsza czynność jest gorączkowa, ambitna i prawie zawsze skażona przeskalowaniem. Nie będziesz potrzebował aż tyle par spodni, nie ma szans, żebyś przeczytał wszystkie upchnięte na dnie walizki książki. Dojrzewanie jest niekończącym się upychaniem, zapełnianiem biografii ponad jej właściwy „litraż”, rozpoczynaniem wątków, z których co najwyżej jeden na dziesięć znajdzie jakieś rozwinięcie. A dźwigać ze sobą trzeba będzie wszystkie. Młodość jest wieczorem przed dniem wylotu, czasem wielkiego chaosu i podenerwowania, panicznego lęku przed tym, że zapomni się czegoś niezbędnie potrzebnego. Dlatego też dzieje się w niej, łapczywie upycha wokół siebie tyle rzeczy kompletnie niepotrzebnych.
Czytaj więcej
Zmaganie się z ciałem, do jakiego Kościół zobowiązuje swoich wiernych, nie jest okupacją zmysłów przez nieżyciowe normy, tylko wojną wyzwoleńczą. Wstrzemięźliwość nie jest masochizmem, lecz szansą na nasycenie instynktów duchem. I dlatego „wojna z rygoryzmem”, na którą wyruszyło ostatnio wielu świeckich i duchownych, jest tak groźna.
Starość jest z kolei porankiem po powrocie. Wydaje się, że zadanie zostało wykonane, to, co najbardziej ekscytujące i ryzykowne, podniecające czy tragiczne, jest już za nami. Przypomina o sobie tylko stojącą w kącie, nierozpakowaną walizką. I to nie lenistwo ani zmęczenie odwraca od niej nasz wzrok. Raczej lęk przed odpowiedzią na pytanie: „co z tego wszystkiego zostało?”. Zrobienie wokół siebie porządku – a na tym polega wezwanie i godność starości – nie może być rozpamiętywaniem, przypominaniem, cieniem dawnych przeżyć, tylko weryfikacją. Czymś jak zapisanie wspomnień po pierwszym pocałunku albo mistycznym przeżyciu. Końcem kwerendy, chwilą, gdy z gąszczu cytatów i projektów musi się wyłonić dzieło. Czasem prawdziwego tworzenia, po rozciągniętym za długo w czasie okresie przygotowań.
Starość jest z kolei porankiem po powrocie. Wydaje się, że zadanie zostało wykonane, to, co najbardziej ekscytujące i ryzykowne, podniecające czy tragiczne, jest już za nami.
Co z tego wszystkiego było naprawdę, a co okaże się tylko złudzeniem, rozstrzyga się właśnie wtedy. Gdy ręce zaczynają się trząść, a pamięć szwankować. Wiotczeją mięśnie, przemija uroda, a czas wydaje się kończyć. Wybiła 80. minuta meczu. Ten jego fragment, w którym zazwyczaj odwracają się losy zwycięstwa. Młodość jest co do zasady fałszywą obietnicą. Starość pozostaje niedosłyszaną propozycją.