Uchwalenie konwencji jest uznawane za jedno z ważniejszych osiągnięć Polski w dziedzinie ochrony praw dziecka. To właśnie Polska w 1978 r. przedstawiła projekt, który po późniejszych modyfikacjach obowiązuje dzisiaj w niemal wszystkich państwach świata. W 45. rocznicę jej uchwalenia mamy okazję przekonać się, że jest to dokument tak samo bezużyteczny, jak stojący na jego straży rzecznik praw dziecka w osobie Mikołaja Pawlaka, który dopiero po pięciu dniach od samobójstwa zaszczuwanego dziecka zdobył się na odwagę i wypowiedział publicznie o sprawie. Wypowiedź ograniczyła się do zapowiedzi, że dziennikarze „będą odszczekiwać” zarzucanie mu bezczynności. A to tylko jeden z licznych państwowych urzędów, które nie zdały egzaminu w najgłośniejszej od dawna sprawie, głośno milcząc lub jeszcze głośniej wspierając oprawców. Okazuje się, że państwo umie bronić dzieci przed organizacjami pozarządowymi w szkole, ale nie umie ich obronić przed własnymi medialnymi funkcjonariuszami.
Czytaj więcej
Donald Tusk: „Mamy dzisiaj w Polsce sytuację, w której w tak oczywistym przypadku ludzie boją się podjąć odpowiednią decyzję. Po tragedii w Pszczynie, gdy zmarła matka przed urodzeniem, mówiliśmy, że tak nie może być, że ciąże w Polsce prowadzi prokurator, polityk partii rządzącej czy ksiądz. Od prowadzenia ciąży jest przyszła matka, lekarz i najbliższa rodzina”.
Pomijam zachowanie medialnego cyngla, który w grudniu 2022 roku opublikował informacje pozwalające na identyfikację skrzywdzonego dziecka – w każdym zawodzie znajdzie się hiena pozbawiona elementarnych ludzkich uczuć. Pomijam nawet kolegów hieny z innych partyj… przepraszam, publicznych mediów, bo wszyscy są już w trybie kampanii wyborczej i na żadne gesty przyzwoitości nie liczyłam. Zresztą skoro Joanna Lichocka swoim autorytetem członkini Rady Mediów Narodowych zapewnia, że „nie jest tak, że zrobili coś złego”… Kolejny zbędny organ zawłaszczonego przez partię państwa.
Okazuje się, że państwo umie bronić dzieci przed organizacjami pozarządowymi w szkole, ale nie umie ich obronić przed własnymi medialnymi funkcjonariuszami.
Jeśli z dramatu Mikołaja ma wyniknąć jakieś dobro, wprowadźmy do kodeksu karnego lex Mikołaj (władza lubi takie szybkie akcje legislacyjne), przepis, który mógłby brzmieć tak: „Kto bez zgody opiekuna prawnego ujawnia informacje pozwalające ustalić, bezpośrednio lub pośrednio, tożsamość małoletniej ofiary przestępstwa na tle seksualnym, podlega karze… Jeśli sprawcą jest funkcjonariusz publiczny, kara nie może być mniejsza niż… Jeśli czynu dokonano z użyciem środków masowego przekazu, kara nie może być niższa niż…”. W państwie obsadzonym partyjnymi funkcjonariuszami myślącymi tylko o najbliższym sondażu musimy mieć jakiś bat na tych najbardziej brutalnych.