Ukraina to nie jest oddzielne państwo, ale część Rosji. Zełenski i jego banda to naziści, narkomani. Tego, kto przeciwstawi się Kremlowi, czeka jądrowy atak: z każdym dniem Władimir Putin posuwa się w swoich wypowiedziach coraz dalej. Mamy do czynienia z szaleńcem? Prezydent USA Joe Biden nie ma w każdym razie zamiaru więcej rozmawiać z rosyjskim przywódcą. Zapowiedział to 24 lutego, kilka godzin po tym, gdy pociski manewrujące zaczęły bombardować Ukrainę, rozpoczynając ofensywę, jakiej Europa nie widziała od II wojny światowej. Później Putin wraz ze swoim ministrem spraw zagranicznych Siergiejem Ławrowem został wpisany na listę cudzoziemców, którzy jeśli zjawią się w Stanach, będą aresztowani. Amerykański prezydent wie, że z tym człowiekiem nie da się już niczego załatwić: zbyt wiele razy oszukiwał swoich zachodnich partnerów. Trzeba raczej przygotować się na długoletnią konfrontację, która zadecyduje, czy przyszłość należy do wolnego świata, czy też jesteśmy skazani na uznanie prymatu reżimów autorytarnych.
– Jestem za negocjacjami, jestem za znalezieniem rozwiązania. Jednak jak można rozmawiać z kimś, kto posyła czołgi na Kijów i kto bombarduje niewinnych? To niemożliwe. Taki jest w tej chwili nasz największy problem – potwierdzał w rozmowie z „Rzeczpospolitą" premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson.
Czytaj więcej
W cieniu strachu przed atakiem Rosji na Ukrainę rozgrywa się dramat Białorusinów. Jeśli my, Polacy, jesteśmy do czegoś potrzebni Europie, to właśnie teraz jako doświadczeni kreatorzy i świadkowie procesów społecznych w tej „naszej" części kontynentu.
Heroizm Ukraińców
To oznacza niezwykły powrót do przeszłości. Dokładnie cofnięcie się o 76 lat. W lutym 1946 r. George Kennan, wówczas amerykański dyplomata pracujący w ambasadzie w Moskwie, wysłał do Departamentu Stanu słynny „długi telegram", w którym wyłożył, na czym polega specyfika reżimu zbudowanego przez Józefa Stalina, jak dalece dyktator zagłębił się w paranoidalnych obsesjach i jak należy skonstruować strategię „powstrzymywania" (containment), która pozwoli Ameryce wyjść obronną ręką z tej konfrontacji. Na owoce tego zwycięstwa Stany Zjednoczone musiały czekać niemal 44 lat, do upadku Muru Berlińskiego. Czy i dziś uderzenie, na jakie zdecydował się Władimir Putin, oznacza, że w szczególności w Polsce będziemy żyli w cieniu śmiertelnego, rosyjskiego zagrożenia przez kolejne dwa pokolenia?
W pewnym sensie byłaby to wręcz dobra wiadomość. Bo jest też znacznie gorszy scenariusz: zapędzony w kozi róg Putin wpada w taką desperację, że czując, iż zbliża się jego ostatni dzień, chce pociągnąć za sobą w otchłań cały świat, być może sięgając nawet po broń atomową.