W odpowiedzi ruch eurosceptyków twierdzi, że Unia porzuciła swe chrześcijańskie korzenie, że europejski demos jest mrzonką neomarksistów, że jedynym realnym bytem są narody państw członkowskich. A rządy mają dbać wyłącznie o interesy własnego suwerena, nie zaś o jakąś fikcyjną wspólnotę i abstrakcyjną integrację. Stąd tęsknota za nacjonalizmem i marzenie o powrocie do rozumienia polityki jako realizowanie dość ciasno pojmowanych interesów narodowych. Tam ma swoje źródło również powrót do protekcjonizmu i postrzeganie globalizacji jako zagrożenia dla narodowej tożsamości. W takim rozumieniu nie ma już miejsca na obronę żadnych abstrakcyjnych pojęć – ani praworządności, ani ambitnych planów klimatycznych. Przeciwnie, obrona przez UE abstrakcyjnych wartości czy wytyczanie ambitnych planów rozumiane są przez tożsamościową prawicę jako zamach na suwerenność, narzucenie obcego stylu życia i porządku instytucjonalnego.