Pandemia okazała się wielką traumą dla Kuby. Do dziś tylko 16 proc. Kubańczyków jest w pełni zaszczepionych. Kraj nie może przyjmować zagranicznych turystów, którzy byli fundamentalnym źródłem dewiz. Rząd nie ma środków na zakup szczepionek za granicą. Kuba przetrzyma pandemię?
Liczba zgonów z powodu Covid-19 w przeliczeniu na ludność kraju jest na Kubie 3,55 razy mniejsza, niż średnio na świecie. Takie są przynajmniej dane na 15 lipca. To wydaje się ciekawym punktem wyjścia do analizy, jak wyspa poradziła sobie z pandemią. Kuba nie kupuje szczepionek, tylko sama je opracowuje i produkuje. Jedna z nich ma już wszystkie międzynarodowe atesty i jest rozprowadzana, pozostałe dwie czekają na takie certyfikaty. Problemy, które zrodziły się w walce z zarazą, nie wynikały z braku szczepionek, ale igieł, co jest czymś bardzo typowym dla Kuby. Ale sam fakt, że Kubańczycy sami opracowali szczepionkę jest czymś nadzwyczajnym, co osiągnęło bardzo niewiele państw, w tym Stany Zjednoczone, a w Europie Zachodniej Niemcy we współpracy ze Szwecją.
Do jakiego stopnia bankructwo gospodarki kubańskiej jest wynikiem braku reform, a w jakiej mierze to efekt czynników zewnętrznych, przede wszystkim embarga nałożonego przez Stany Zjednoczone i upadku głównego sojusznika Hawany, Wenezueli?
Gospodarka kubańska nie bankrutuje. Tego chciałby Biden. Albo przynajmniej chciałby, aby w to uwierzono. Dlatego mówi o Kubie jako „państwie upadłym". To jest bardzo ważny punkt, dlatego chciałbym go rozwinąć. Przymiotnik „upadły" może oznaczać wiele rzeczy. Albo że państwo straciło kontrolę nad swoim terytorium, albo nie ma już monopolu na prawomocne użycie siły. Może też oznaczać, że nie potrafiło utrzymać podstawowych zabezpieczeń społecznych albo nie jest już w stanie utrzymywać kontaktów z innymi państwami. Nie jest to precyzyjny termin prawny i dlatego można go używać na wiele sposobów, jako potwarz lub groźbę albo dla usprawiedliwienia interwencji w takich państwach, jak: Libia, Syria, Irak. Prezydent Biden doskonale wie, że Kuba nie jest państwem upadłym. Kubańska armia kontroluje terytorium kraju, jego przestrzeń powietrzną i wody przybrzeżne. Kuba przedstawiła też w Radzie Ogólnej ONZ projekt rezolucji wzywający do zniesienia przez USA embarga, który otrzymał wsparcie 184 państw. Mówimy o kraju, którego ludność (12 mln) zachowuje daleko idącą spójność, jest dobrze wykształcona, zdrowa i cieszy się długą średnią życia. Kobiety na wielką skalę uczestniczą w rynku pracy. Na Kubie mieszka milion osób z wyższym wykształceniem. Jest także pół miliona studentów, którzy z determinacją stawiają na naukę, bo wiedzą, że na tym będzie polegał cały ich kapitał. Z budżetu państwa opłacane są zabezpieczenia społeczne dla 6 mln Kubańczyków: emerytury, ale też subwencje do usług socjalnych i części produktów. Wskaźnik rozwoju społecznego jest jednym z najwyższych w Ameryce Łacińskiej.
Dlaczego więc, zdając sobie doskonale z tego sprawę, Joe Biden powtarza, że Kuba jest krajem upadłym? Prezydent USA nie powinien negować rzeczywistości. Czy chce więc faktycznie przekształcić Kubę w państwo upadłe? Zaostrzyć blokadę, mnożyć zamachy, operacje wojskowe? A więc wrócić do czasów, gdy Ameryka raz próbowała zająć Kubę, a wielokrotnie zamordować Fidela Castro? Biden nie może nie pamiętać, że w przemówieniu w Hawanie w marcu 2016 roku Barack Obama, odnosząc się do inwazji w Zatoce Świń zorganizowanej przez CIA w 1961 roku i polityki prowadzonej przez USA od tego czasu, podkreślał, że „nie pozwoliła na osiągnięcie naszych interesów" i „nie wsparło jej żadne inne państwo". Dodał: „Nie sądzę, abyśmy mogli robić to samo, co robiliśmy przez poprzednie pięć dekad, i spodziewać się odmiennych wyników". Z pewnością Biden doskonale to pamięta. Ale myśli przede wszystkim o wyborach do Izby Reprezentantów i Senatu w 2022 roku, w których republikanie mogą odzyskać większość, co pozostawiłoby mu niewiele uprawnień. Co więcej, jeśli republikanie odniosą wówczas sukces, może się zdarzyć, że Trump zdecyduje się kandydować w wyborach w 2024 roku, a w takim przypadku wyniki głosowania na Florydzie będą decydujące. Biden rozumuje więc tak: muszę pozyskać jak najwięcej głosów na Florydzie i w tym celu będę jeszcze bardziej radykalny wobec Hawany niż Trump! Oby Biden pokonał Trumpa, ale nie kosztem cierpień Kubańczyków żyjących na wyspie. Jednak ta strategia wpisuje się w znacznie szerszy program całej polityki Bidena: wydatki publiczne, nowe podatki, powstrzymanie Chin, ostre wypowiedzi o Putinie. To ma na celu zachowanie dla demokratów mandatów w Senacie i Izbie Reprezentantów i powstrzymanie powrotu Trumpa.