Ostatnio jednak zmieniłem zdanie. Obserwując reakcje na tekst mego redakcyjnego kolegi Marcina Kube o pisarzach, którzy oddali się pasji zwalczania obecnej władzy, stwierdzam, że to środowisko niezdolne do głębszej refleksji, o autorefleksji już nie wspominając.
Cóż napisał Marcin? Przedstawił pogłębioną recenzję ostatnich, niezwykle zaangażowanych politycznie, tekstów Eustachego Rylskiego, Ignacego Karpowicza, Marii Nurowskiej, Andrzeja Saramonowicza, stawiając tezę – takie prawo krytyka kulturalnego – że nie mają zbyt dużej wartości artystycznej. Biadał szczególnie nad Rylskim, wybitnym pisarzem, którego politycznie zaangażowana ostatnia powieść jest po prostu słaba. Przy okazji dostało się też pisarzom młodszego pokolenia – Szczepanowi Twardochowi, Ziemowitowi Szczerkowi czy Jackowi Dehnelowi – którzy swój talent literacki rozmieniają na drobne, komentując bieżącą politykę (oczywiście zgodnie z oczekiwaniami antypisowskiej publiki) na Facebooku.