Winda zjeżdża w podziemia jak do grobu. Nie ma ścian, jest tylko ziemia.
I ciemność. W podświetlonych gablotach widać to, co udało się wydobyć z dołów śmierci: guziki, grzebienie, nieśmiertelniki. Aby zobaczyć tę ekspozycję, na razie trzeba uruchomić wyobraźnię. Muzeum Zbrodni Katyńskiej, zaprojektowane przez zespół, w którego skład wchodzą m.in. rzeźbiarz Jerzy Kalina oraz architekt Jan Belina-Brzozowski, jeśli dobrze pójdzie, powstanie w Kaponierze warszawskiej Cytadeli najwcześniej w 2013 r.
Kolekcja, którą zgromadziło Muzeum Katyńskie, oddział Muzeum Wojska Polskiego, działające do 2009 r. na warszawskiej Sadybie, liczy w tej chwili ok. 26 tys. przedmiotów. Sławomir Frątczak, kierownik Muzeum Katyńskiego, mówi o nich: relikwie. Gromadzono je sukcesywnie. Najwięcej wykopano podczas prac ekshumacyjnych prowadzonych w 1991 r. Udało się wtedy przekonać większość rodzin katyńskich, że nawet zidentyfikowane, dające się przypisać do konkretnych osób przedmioty powinny być zebrane razem i wyeksponowane dla przyszłych pokoleń. W efekcie w czerwcu 1993 r. w forcie na Sadybie powstało Muzeum Katyńskie. Trafiały tam koperty od zegarków, monety, guziki, okulary, portfeliki, stalówki, niezbędniki, noże, klucze do drzwi, pudełka po paście do butów, temperówka i grzebień, koronki zębowe, protezy i nakrętki od flakoników. Ale także mundur oraz peleryna. I zardzewiałe lusterko pilota Janiny Lewandowskiej, córki generała Dowbór-Muśnickiego, jedynej kobiety zamordowanej w Katyniu.
W 2002 r. na rynku antykwarycznym nieoczekiwanie pojawiły się nowe, nieznane nikomu pamiątki katyńskie. Zbigniew Dunin-Wilczyński – doktor historii, specjalista od orderów i odznaczeń, obecnie pracownik Muzeum Wojska Polskiego – przez znajomego, który handlował na targu staroci na Kole, dowiedział się, że jakiś Rosjanin usiłuje sprzedać przedmioty z Katynia. Doszło do spotkania. Mężczyzna przedstawiający się imieniem Igor wyjął torbę, w której były opatrzone numerami krzyże Virtuti Militari, medale i odznaki pułkowe, ręcznie napisana na skrawku papieru lista wywozowa z Kozielska oraz sporządzone na fragmentach propagandowych broszur sowieckich notatki z lekcji języka angielskiego. Przedmioty wyglądały na autentyczne. Żeby mieć pewność, Dunin-Wilczyński poprosił o potwierdzenie prof. Bronisława Młodziejowskiego, eksperta w dziedzinie biologii kryminalistycznej, który w 1991 r. pracował przy wykopaliskach w Charkowie, a w latach 1994 – 1995 był szefem prac sondażowych w Miednoje.
Profesor Młodziejowski potwierdził, że przedmioty pochodzą z Katynia. Prawdopodobna wersja ich wydobycia jest taka, że kiedy w 1991 r. grupa archeologów z prof. Marianem Głoskiem na czele prowadziła prace wykopaliskowe na terenie Lasu Katyńskiego, nie używała wykrywaczy metali. Korzystała za to z pomocy okolicznych mieszkańców. Jeden z nich musiał się trudnić tzw. czarną archeologią, czyli dzikimi wykopaliskami. Gdy polska ekipa zakończyła prace, natrafił na dół pełen przedmiotów osobistych należących do ofiar. Oddzielne doły z niedającymi się spieniężyć rzeczami znaleziono wcześniej w Miednoje i Charkowie.
Prof. Młodziejowski za zakupione w kantorze dolary natychmiast wykupił przywiezione przez Rosjanina przedmioty, by je zabezpieczyć. Rosjanin zapewniał, że pamiątek ma znacznie więcej.
Młodziejowski wraz z Dunin-Wilczyńskim o znalezisku powiadomili Ministerstwo Obrony Narodowej, które nie było jednak w stanie wyasygnować pieniędzy na zakup. Udało się to natomiast Andrzejowi Przewoźnikowi, ówczesnemu szefowi Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. O sprawie „Rz" pisała w 2007 r. („Relikwie z rosyjskiej torby").
Zdążyć przed kolekcjonerami
Procedura była taka, że Igor kontaktował się z Dunin-Wilczyńskim, ten zaś w imieniu Rady Ochrony i za jej pieniądze wykupywał kolejne partie przywiezionych przedmiotów. W ten sposób wracały do Polski orzełki z czapek, guziki z mundurów, menażki, medale, spinki do koszul, maszynki do golenia, ryngrafy oficerskie, odznaki i odznaczenia, czapka podpułkownika lekarza. Najcenniejszym przedmiotem był pożółkły fragment sztandaru schowany w zamkniętej menażce. Udało się ustalić, że należał do 8. Dywizjonu Artylerii Przeciwlotniczej. W 1938 r. na lotnisku w Toruniu wręczał go marszałek Edward Rydz-Śmigły.