Godność muzułmanów

Rozmowa: Zdzisław Bielecki, znawca islamu

Publikacja: 22.09.2012 01:01

Zdzisław Bielecki

Zdzisław Bielecki

Foto: Plus Minus

Cały świat żyje zabójstwem amerykańskiego ambasadora w libijskim Benghazi. Przyczyną zamieszek był podobno dostępny w Internecie film „Innocence of Muslims".



Film ten pojawił się w arabskim Internecie w bardzo szczególnym momencie. Z jednej strony nie wygasła jeszcze Arabska Wiosna, a z drugiej w Syrii krwawy konflikt, wobec którego kraje Zachodu wydają się być bezsilne. Nie chcę powiedzieć, że to wszystko na pewno nie dzieje się przypadkiem, ale niewątpliwie trzeba o tym kontekście pamiętać, szczególnie, że niektóre pragmatyczne grupy muzułmańskie przekonywały oburzone masy, że zamieszki wywołane tym filmem mają odwrócić uwagę od Syrii.



Czy to możliwe, że film od początku do końca jest prowokacją?



Wiadomo, że w arabskiej sieci film ten był bardzo skutecznie rozpowszechniany, do tego nie w pełnej wersji, a tylko w 13-minutowym przetłumaczonym na arabski „trailerze", który według amerykańskich mediów znacznie odbiega od ponad 70-minutowej całości. Ciekawe jest także – jak podaje „Los Angeles Times" – że aktorzy biorący udział w przedsięwzięciu się skarżyli, iż sceny, w których grali, zostały mocno zmanipulowane w trakcie montażu i nie zdawali sobie sprawy, że uczestniczą w produkcji tak kontrowersyjnego filmu.

Czy to oznacza, że ktoś usiłował grać na przekonaniach, wierze i religijności wyznawców islamu?

Do tego dodałbym jeszcze granie na emocjach związanych z korzeniami etnicznymi czy kulturowymi. Ten film wykorzystano do wywołania antyzachodniej histerii. Choć nie wzięło się to znikąd, pamiętajmy, że mamy do czynienia z naturalnym oburzeniem prostych ludzi. Film przecież obraża ich tradycję, kulturę i wiarę.

Ale czy uzasadnione jest tak wielkie oburzenie na zwykły film? Czy muzułmanie nie przesadzają trochę?

Zadałbym pytanie inaczej: dlaczego to chrześcijanie są tak bardzo cierpliwi wobec różnego rodzaju zniewag, prowokacji artystycznych i medialnych wymierzonych w swoją religię? Dlaczego nie dbamy o to, by nasze prawdy wiary nie były szargane? Przecież w imię politycznej poprawności nikt poważny nie pozwala sobie w Wielkiej Brytanii na tak daleko idące obrażanie islamu, jak bywa obrażana wiara chrześcijańska. Abstrahując od elementów przemocy, które stanowczo należy potępić, a do których czasem prowadzi oburzenie, walka o godność jest na pewno zrozumiała. Jednak rzeczywiście granica między tym, gdzie jest naturalne oburzenie, a gdzie mamy do czynienia z wykorzystywaniem religii przez różne grupy polityczne w konkretnych celach, jest płynna. Często trudno ją uchwycić, jednak to nie oznacza, że w ogóle sama walka o godność jest czymś złym i niewłaściwym.

Przynajmniej od dekady rozpowszechniane są teorie wojny cywilizacji, wojny Zachodu i świata islamu, konflikcie Północ–Południe czy Wschód–Zachód. Jakie znaczenie ma w tym wszystkim sama religia?

Rzeczywiście, istnieje taka tendencja, nasilająca się po atakach 11 września. Nie możemy jednak upraszczać tych problemów i sprowadzać ich wyłącznie do konfliktów religijnych czy kulturowych. Przecież od lat największym sojusznikiem USA w świecie arabskim jest Arabia Saudyjska, kraj wahabitów – radykalnego nurtu islamu, a w regionie ważnym partnerem dla Amerykanów jest także Turcja, która ostatnio próbuje odgrywać rolę mocarstwa występującego w interesie krajów muzułmańskich. Miliardy dolarów płyną nadal z Waszyngtonu do Kairu, gdzie nowe muzułmańskie władze Egiptu kontynuują dzięki temu wsparciu utrzymanie militarno-przemysłowego sektora gospodarki. Tu, jak widać, nie ma wyraźnego podziału, nie można więc na protesty w niektórych krajach muzułmańskich (nie tylko arabskich, bo również w Indonezji) nałożyć prostej religijnej czy etnicznej kalki.

Czego potrzeba, by nasze światy mogły ze sobą współpracować?

Jedna i druga strona musi zacząć uwzględniać specyfikę partnera: religijną, kulturową, historyczną. To tak jak w małżeństwie, gdzie kobieta musi rozumieć, że mężczyzna inaczej postrzega świat, nie pamięta np. jak ktoś był ubrany na przyjęciu i innych znaczących dla kobiety szczegółów. Jednocześnie mężczyzna powinien pamiętać, że kobieta zawsze ma rację. A skoro mowa o kobietach: nie możemy myśleć stereotypami narzucanymi przez niektóre środowiska, że kobieta w świecie islamu jest niedowartościowana czy dyskryminowana. To jest inna kultura, w której inaczej pojmowana jest społeczna rola mężczyzny i kobiety, i choć wielu z nas tego nie rozumie, nie możemy tego upraszczać i bezkrytycznie odrzucać. Chrześcijanie i muzułmanie od zawsze ze sobą współpracowali, żyli jeśli nie w przyjaźni, to zgodnie obok siebie – nie jest przypadkiem, że w Koranie pozytywnie wyróżnieni są właśnie ludzie księgi: chrześcijanie i żydzi.

Równocześnie muzułmanie zawsze też dyskryminowali chrześcijan i ich prawa w muzułmańskich krajach...

Jednak chyba nie zawsze, a jeśli, to wynikało to raczej z przyczyn ekonomicznych i politycznych, a nie religijnych. Z pewnością powinniśmy zdecydowanie przeciwstawiać się nasilonym ostatnio falom krwawej przemocy wobec chrześcijan w Azji i w krajach Afryki. Nie rozumiem milczenia Zachodu w tej kwestii. Oczywiście, muzułmanie będą zawsze podnosić wątek wojen krzyżowych, a chrześcijanie historię krwawego zawojowania Półwyspu Iberyjskiego, jednak jako sąsiedzi zawsze potrafiliśmy się porozumieć. Świetnym przykładem kraju pogranicza kultur – takiego udanego sąsiedztwa – jest Polska, gdzie wielowiekowa współpraca katolików, prawosławnych, protestantów, żydów i muzułmanów świadczy o tym, że pokojowa koegzystencja między kulturami i religiami jest możliwa. Wielokulturowe doświadczenie Rzeczypospolitej od dynastii Jagiellonów powinno być naszym towarem eksportowym, a nie jest, niestety, wykorzystywane w należyty sposób.

Jednak czy taka współpraca na pewno nie byłaby jednostronna? Pan zainicjował Dzień Islamu w Kościele katolickim w Polsce, a czy muzułmanie wychodzą gdzieś z podobnymi inicjatywami?

Niestety, jeszcze się nie doczekaliśmy Dnia Chrześcijaństwa w świecie islamu. Co nie znaczy, że nie będziemy się z muzułmanami zbliżać, bo presja świata bez Boga i bez wartości jest dziś tak wielka, że rzeczywiście zaczynamy coraz wyraźniej dostrzegać konieczność wzajemnego porozumienia i współpracy. Intelektualna i kulturotwórcza rola Islamu w historii jest niewątpliwie nieoceniona: to kultura islamu przyczyniła się do przechowania wiedzy starożytnej Grecji i przekazania jej Europie. Mam na myśli matematykę, mechanikę, astronomię, medycynę, scholastykę prowadząca nas do współczesnych uniwersytetów. Od oświecenia przodują dla odmiany kraje zachodniej Europy, a zdobycze ostatnich stuleci to nie tylko rewolucja przemysłowa, ale również dialog i szukanie kompromisu, szacunek dla adwersarzy oraz rozwiązywanie konfliktów bez uciekania się do przemocy. To są dziś naprawdę ważne wartości.

—rozmawiał Michał Płociński

Zdzisław Bielecki jest reżyserem filmów dokumentalnych i publicystą katolickim, współzałożycielem Rady Wspólnej Katolików i Muzułmanów oraz inicjatorem Dnia Islamu w Kościele katolickim w Polsce

Cały świat żyje zabójstwem amerykańskiego ambasadora w libijskim Benghazi. Przyczyną zamieszek był podobno dostępny w Internecie film „Innocence of Muslims".

Film ten pojawił się w arabskim Internecie w bardzo szczególnym momencie. Z jednej strony nie wygasła jeszcze Arabska Wiosna, a z drugiej w Syrii krwawy konflikt, wobec którego kraje Zachodu wydają się być bezsilne. Nie chcę powiedzieć, że to wszystko na pewno nie dzieje się przypadkiem, ale niewątpliwie trzeba o tym kontekście pamiętać, szczególnie, że niektóre pragmatyczne grupy muzułmańskie przekonywały oburzone masy, że zamieszki wywołane tym filmem mają odwrócić uwagę od Syrii.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Plus Minus
„Cannes. Religia kina”: Kino jak miłość życia
Plus Minus
„5 grudniów”: Długie pożegnanie
Plus Minus
„BrainBox Pocket: Kosmos”: Pamięć szpiega pod presją czasu
Plus Minus
„Moralna AI”: Sztuczna odpowiedzialność
Plus Minus
„The Electric State”: Jak przepalić 320 milionów