W 1972 roku samoloty PLL LOT kursują już na trzydziestu jeden liniach zagranicznych, komunikując Polskę z trzydziestoma trzema miastami w dwudziestu pięciu państwach europejskich i pozaeuropejskich. Łączna długość eksploatowanych linii zagranicznych wynosi 37 416 km, a linii krajowych – 5317 km; łączyły one dziesięć miast polskich.
Rok później LOT uruchamia regularną linię atlantycką Warszawa–Nowy Jork, która otrzymuje numer 007. I ma go do dziś. Na początku lotów do Ameryki w samolotach jest pierwsza klasa. A to dlatego, że maszyny mają prawo międzylądowania w Amsterdamie, żeby zatankować i dobrać pasażerów. Często Niemców, Holendrów, Belgów. Możliwość wysadzenia i zabrania nowych podróżnych jest bardzo korzystna finansowo, a dolanie paliwa niezbędne, by Ił-62, samolot długiego zasięgu, mógł dolecieć na kontynent amerykański.
Muszę przepalikować krowę
Gdy LOT kupuje jego nowszą wersję, Ił-62M, z siódmym bakiem, lata już bez międzylądowania i bez pierwszej klasy. Pierwsza klasa oznacza więcej stewardes na pokładzie, porcelanę, czarny kawior i szampana, których pasażer amerykański nie potrafi docenić. Bo do Stanów podróżują najczęściej krewni Polonii amerykańskiej, często z biednych podkarpackich wsi. Osoby bez wykształcenia, które przez lata nie opuszczały swoich miejscowości i którym trudno zrozumieć procedury związane z lataniem. Zdarza się na przykład, że na otwarcie samolotu czekają nie na lotnisku, tylko na schodkach prowadzących do maszyny. Tajemnicą pozostaje, w jaki sposób wchodzą na płytę i trafiają do właściwego samolotu. Upierają się także, by na pokładzie przewozić przedmioty zagrażające bezpieczeństwu.
– Raz jeden pasażer wchodzi do samolotu, niby tak jak pozostali, niesie tobołki, tobołeczki, toboliki i jeszcze poroże. Ogromne poroże jelenia – opowiada Barbara Witczak-Ambroziewicz, która przyleciała zza oceanu kilka dni przed naszą rozmową.
„Proszę pana, pan nie może lecieć z porożem", mówię. „Jak to nie mogę? Skoro mnie puścili na cle, to znaczy, że mogę", i idzie na swoje miejsce przy wyjściu awaryjnym. Mości się w kożuchu, nie zdejmuje czapy, poroże wsadza między nogi i czeka na start.