Rewolucja serialowa zatoczyła koło. Na jej początku, dwie dekady temu, najlepsze seriale migrowały z tradycyjnej telewizji do kablówki, a potem na VOD. Teraz na platformy zdążyła się już przeprowadzić niemal cała dawna telewizja, łącznie z produkcjami klasy B i C oraz reality show. Efekt jest taki, że można spędzić kilka godzin na przeglądaniu nowości, ale znalezienie hitu jest już trudne.
Przedwiośnie na polskim rynku VOD doskonale ilustruje tę sytuację. Nowości jest zatrzęsienie, ale ich jakość pozostawia wiele do życzenia. Tylko nieliczne można śmiało rekomendować. To efekt zaostrzania się walki o klienta: platform jest coraz więcej, pieniędzy coraz mniej, a widzów tak szybko nie przybywa. Trzeba więc nieustannie pompować do systemu nowości, nawet kiedy te produkcje są poniżej średniej, zaimportowane z lokalnych europejskich stacji tv albo dalekich rynków azjatyckich i południowoamerykańskich.