Krzysztof Fila, Grzegorz Łabuda: O sensie i bezsensie zmian prawnych wokół medycznej marihuany

Populizm prawodawczy, nawiązujący do strachu przed „diabelskim zielem”, staje się asumptem do naruszenia równości w zakresie dostępu do rynku leczniczego prywatnych podmiotów leczniczych.

Publikacja: 06.12.2024 09:27

Krzysztof Fila, Grzegorz Łabuda: O sensie i bezsensie zmian prawnych wokół medycznej marihuany

Foto: Adobe Stock

Rozporządzaniem z 29 października 2024 r. (Dz.U. z 2024 r., poz. 1600), które weszło w życie 7 listopada 2024 r., minister zdrowia zmienił dotychczas obowiązujące regulacje dotyczące udzielania porad i wypisywania recept w zakresie leczenia tzw. medyczną marihuaną, czyli preparatami z ziela konopi innych niż włókniste oraz wyciągami, nalewkami farmaceutycznymi, a także wszystkimi innymi wyciągami z konopi innych niż włókniste. Zmianie uległ przede wszystkim tryb udzielania świadczeń medycznych, gdyż wprowadzony został zasadniczo obowiązek każdorazowego osobistego zbadania pacjenta przez osobę wystawiającą receptę – zamiast dotychczasowego badania pacjenta w trybie teleporady.

Czytaj więcej

Chorzy nie chcą być traktowani podejrzliwie. RPO do KGP ws. medycznej marihuany

Medyczna marihuana nie na teleporadę. Na czyją niekorzyść?

Wprowadzone obostrzenia uderzają przede wszystkim w prywatny sektor podmiotów leczniczych, gdyż lekarze udzielający świadczenia opieki zdrowotnej w ramach umowy z NFZ zostali objęci daleko posuniętymi wyjątkami od wskazanego obowiązku, zaś lekarze bez takiej umowy podlegają temu obowiązkowi bez wyjątku.

Czytając uzasadnienie projektu rozporządzenia można odnieść wrażenie, że w polskim prawodawstwie nadal pokutuje zapatrywanie, w myśl którego tzw. medyczna marihuana, mimo jej uznawanych w świecie medycznym leczniczych właściwości, stanowi „diabelską roślinę”, przed którą należy chronić społeczeństwo wszelkimi dostępnymi środkami, w tym instrumentami prawa karnego. Bądź co bądź, nie sposób inaczej interpretować twierdzeń, zgodnie z którymi preparat leczniczy jest w mniemaniu projektodawcy aktualnie zbyt szeroko dostępny, co prowadzi do jego nadużywania, a co miałoby być spowodowane działaniami lekarzy przyrównywanymi do funkcjonowania „receptomatów”. W tym zakresie nadal aktualny pozostaje pogląd wyrażony przez dr. Marka Balickiego już w 2016 r., że: „współczesny stosunek do marihuany jest w dużym stopniu wynikiem mistyfikacji, jakiej została ona poddana w ubiegłym wieku (…). W mistyfikację tę uwierzyło również wielu polityków (…). Gorzej, że wielu innych polityków świadomie wykorzystywało mit »diabelskiej rośliny« (…)” (M. Balicki, Posłowie, w: D. Rogowska-Szadkowska, Medyczna marihuana. Historia hipokryzji, Warszawa 2016, s. 483–484).

Czytaj więcej

Antoni K. skazany za jazdę samochodem pod wpływem marihuany

Nie można nie wspomnieć w tym miejscu, że pierwotnie marihuana nie była objęta regulacją rozporządzenia. Ministerstwo Zdrowia dopiero na skutek stanowiska Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego uznało, że należy ją wpisać do rozporządzenia (a jednocześnie wykreślić z niego tramadol, buprenorfinę i tapentadol). Nie podano przyczyn tej wolty w trakcie prac legislacyjnych, można zatem tylko opierać się na twierdzeniu GIF, że przy wystawianiu recept w dotychczasowy sposób „występuje najwięcej nieprawidłowości”, zaś „skala nadużyć w tym zakresie jest ogromna”. Liczbę wystawianych recept postrzega GIF jako ogromną (1600 recept dziennie w I półroczu 2024 r.), co musi wzbudzać sprzeciw, skoro według danych GUS w Polsce wystawia się łącznie bez mała 500 milionów recept rocznie (dane za 2023 r. dostępne na stronie GUS). Daje to zawrotną jedną tysięczną wszystkich recept wystawianych w naszym kraju. Skąd jednak GIF ma wiedzę o nieprawidłowościach, o ich ilości („najwięcej”), o ogromnej skali nadużyć? – tego nie dowiemy się z lektury stanowiska tego organu. Nie sposób postrzegać stanowiska GIF inaczej, jak wyraz niczym nieuzasadnionej niechęci do marihuany oraz przejawu myślenia magicznego.

Medyczna marihuana w „receptomacie” na NFZ, ale nie w prywatnej służbie zdrowia

Niemniej, co wobec powyższej deklaracji może dziwić, prawodawca w swoich – dość konserwatywnych – ocenach nie jest konsekwentny o tyle, o ile stara się chronić społeczeństwo wyłącznie przed „receptomatami” funkcjonującymi w sektorze prywatnym podmiotów leczniczych, nie czyniąc tego jednak w odniesieniu do „receptomatów” funkcjonujących w strukturach NFZ.

Czytaj więcej

Terapia medyczną marihuaną, a prowadzenie "pod wpływem"

W dodanych do § 7 rozporządzenia regulacjach w ustępach 2c i 2d wprost wskazano, że konieczność zebrania informacji o pacjencie, konieczność osobistego zbadania pacjenta, a nawet niekiedy konieczność przeprowadzenia wizyty kontrolnej po trzech miesiącach od ostatniej wizyty – nie dotyczą lekarzy związanych umowami z NFZ.

Powyższe rozstrzygnięcia prawne mają dużą doniosłość praktyczną, albowiem – po pierwsze – rzecznik praw pacjenta z chwilą obowiązywania nowych regulacji począł już wydawać decyzje zakazujące prowadzenia działalności przez podmioty prywatne w trybie udzielania teleporad, po drugie zaś potencjalne naruszenia nowych obowiązków mogą również teraz rodzić odpowiedzialność lekarzy funkcjonujących w podmiotach prywatnych na gruncie penalnym (art. 58 i 59 ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii).

W tym zakresie należy przede wszystkim zakwestionować zakaz wypisywania recept na marihuanę medyczną – w ciągu trzech miesięcy od dnia wejścia w życie rozporządzenia – w ramach teleporady przez lekarzy z sektora prywatnego: wypisywania takim pacjentom, którzy kontynuują leczenie. Nie należy bowiem zapominać, że treść § 7 ust. 2b rozporządzenia z 2006 r. (w wersji od 2023 r.) nie została w żadnym stopniu zmodyfikowana przez rozporządzenie z 2024 r., co wobec braku regulacji przejściowych uzasadnia w takim przypadku stosowanie ogólnych zasad międzyczasowych funkcjonujących w prawie administracyjnym.

W tym przypadku na pierwszy plan wysuwa się zasada tempus regit actum, zalecająca oceniać skutki zdarzeń prawnych na podstawie przepisów obowiązujących w czasie, gdy zdarzenia te nastąpiły. W związku z tym, skoro w optyce § 7 ust. 2b pacjent przed 7 listopada 2024 r. został zbadany przez lekarza z sektora prywatnego w trybie teleporady, to pacjent taki może w okresie trzech miesięcy od dnia tej teleporady otrzymywać w nieograniczonej prawem liczbie recepty na tzw. medyczną marihuanę, bez konieczności osobistego zbadania takiego pacjenta. Czyli nawet do 7 lutego 2025 r.

Czytaj więcej

Marihuana na receptę. Ministerstwo Zdrowia rozważa ograniczenia

Eliminacja leczenia marihuaną medyczną na rynku prywatnej służby zdrowia?

Zamiast podsumowania można ostatecznie pokusić się o stwierdzenie, że obecny kierunek zmian prawodawczych, zogniskowany wokół eliminacji z rynku leczenia tzw. medyczną marihuaną wyłącznie podmiotów prywatnych, zdaje się jednak nie być motywowany włącznie chęcią uzdrowienia społeczeństwa.

Jak by bowiem nie patrzeć, cel ten nie zostanie osiągnięty, jeśli leczenie tzw. medyczną marihuaną zostanie pozostawione wyłącznie w gestii lekarzy współpracujących z NFZ. Wypada przeto obrać perspektywę, w obrębie której populizm prawodawczy, nawiązujący do strachu przed „diabelskim zielem”, staje się asumptem do naruszenia równości w zakresie dostępu do rynku leczniczego prywatnych podmiotów leczniczych. W tych realiach postulat pilnego powrotu przez ministra zdrowia do zachowania równowagi praw i obowiązków pomiędzy NFZ a sektorem prywatnym jawi się jako w pełni uzasadniony. Jak widać, wciąż należy przypominać, że ograniczenie działalności gospodarczej jest możliwe – jednak czynić to można tylko ustawą i tylko ze względu na ważny interes publiczny. Tak stanowi art. 22 Konstytucji RP.

Ustawa o przeciwdziałaniu narkomanii żadnych ograniczeń co do trybu teleporady nie wprowadza, nie czyni tego zwłaszcza kluczowy dla sprawy jej art. 41. Istnieje tylko obowiązek wystawiania „specjalnie oznakowanej recepty” (art. 41 ust. 2), a szczegółowe warunki wystawiania recept pozostawia się ministrowi zdrowia (art. 41 ust. 5 pkt 2). Niczego więcej nie da się wyczytać z tej ustawy, zwłaszcza zaś nie da się wywieść możliwości ograniczenia wystawiania recept przez jednych tylko lekarzy (mających umowy z NFZ) i tym samym zakazu wystawiania przez innych (z sektora prywatnego). A skoro tak, to regulacja rozporządzenia jest sprzeczna z konstytucją, z jej art. 22. Nie widać również interesu publicznego w takim rozwiązaniu sprawy wystawiania recept, bo argument oparty na liczbie wystawianych recept, na ich przyroście oraz na rzucanych przez GIF deklaracjach o nieprawidłowościach i nadużyciach – bez jednoczesnego wskazania konkretów, to tylko słowa. Słowa przy tym puste.

Czytaj więcej

Recepta na te leki tylko po wizycie u lekarza. Chodzi m.in. o marihuanę
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Raport Bodnara aktem oskarżenia. Co dalej?
Opinie Prawne
Piotr Szymaniak: Jak rząd pozbawił się legitymacji do przywracania praworządności
Opinie Prawne
Marcin Chałupka: Kłopotliwa "alienacja rodzicielska". Nie ma terminu, nie ma problemu?
Opinie Prawne
Marcin J. Menkes: Sytuacja w USA wpłynie na klimat inwestycji zagranicznych
Opinie Prawne
Michał Bieniak: Anarchia prawna zniszczy Polskę szybciej, niż zniszczyła Rzeczpospolitą szlachecką