Po Tomaszu Mrazie, który ujawnił nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości, kolejnym „sygnalistą” Romana Giertycha stał się Arkadiusz Cichocki. Sędzia, który awansował w czasach „dobrej zmiany”, członek grupy „Kasta” i uczestnik tzw. afery hejterskiej. Afera załamała kariery niektórych sędziów skupionych wokół ówczesnego wiceministra Łukasza Piebiaka, w tym również Cichockiego. Ten później zmienił front, zdradzając swoich starych kolegów, ochoczo opowiadając w mediach o kulisach działania grupy oraz piętnując działania PiS w wymiarze sprawiedliwości.
Czytaj więcej
Mecenas Roman Giertych przyprowadza świadka, który ujawnia kulisy skoku ekipy Zbigniewa Ziobry na sądownictwo. Ratuje tym samym wizerunek koalicji rządzącej w chwili, gdy ta znalazła się w poważnej defensywie. Po części przez niego samego.
Roman Giertych sugeruje wpływ rosyjskich służb na grupę „Kasta”
Rewelacje sędziego, który starał się opisać mechanizmy przejęcia sądownictwa przez PiS, nie były nowe i poza kilkoma szczegółami są już znane opinii publicznej. Kulisy działania grupy „Kasta”, rola Łukasza Piebiaka jako kadrowego „dobrej zmiany" w sądach, korytarzowe zbieranie podpisów poparcia dla kandydatów do przejmowanej KRS w Ministerstwie Sprawiedliwości, sędziowie czerpiący korzyści za poparcie rządów prawicy, politycznie wybrany skład Izby Dyscyplinarnej SN – to wszystko było już przedmiotem krytyki i wielu zarzutów ze strony ówczesnej opozycji oraz środowisk prawniczych.
Cichocki w sposób plastyczny próbował zdefiniować operację przejęcia sądów, gdzie nabór kadr miał być ściśle kontrolowany, a niepokorni usuwani z zawodu. Szczególnym wątkiem jego wystąpienia była sprawa sędziego Tomasz Szmydta. Zaraz po jego ucieczce przez wiele tygodni trwało przerzucanie się odpowiedzialnością za jego awanse. Zdaniem Cichockiego to Łukasz Piebiak go promował i to jemu zawdzięczał karierę. Pojawiły się też nazwiska sędziów Drajewicza i Nawackiego, członków nowej KRS, którzy po objęciu dyrektorskiej posady przez Cichockiego mieli dążyć do tego, aby KRS miała wgląd w dane osobowe obywateli, których sprawy trafiały przed sądy. W tle wymienił również nazwisko obecnej I prezes SN Małgorzaty Manowskiej. W czasie, gdy była ona szefem Krajowej Szkoły Sądów i Prokuratury, doszło do wycieku ogromnej ilości danych.