Samo zagrożenie surową karą nie może przesądzać o zastosowaniu tymczasowego aresztowania. Niestety, często przesądza, gdy tę przesłankę instrumentalnie wykorzystuje prokuratura, wnioskując o izolację dla podejrzanych. Ministerstwo Sprawiedliwości, pracując nad zmianami w prawie karnym, chce to zmienić, dodatkowo nad motywacjami śledczych ma być rozciągnięta swoista kontrola, aby uniknąć sytuacji, w których wnioskują oni o przedłużenie aresztu bez konkretnych przyczyn.
„Areszt wydobywczy” wszedł do prokuratorskiego slangu. A w sądach pokutuje dziedzictwo PRL
Te propozycje idą w dobrym kierunku, ponieważ stosowanie tymczasowych aresztowań w Polsce, liczba akceptacji wniosków prokuratury przez sądy nie tylko przekroczyła już standardy unijne, ale nawet białoruskie. Sądy karne chętnie przystają na to, czego chce prokuratura, a dla niej izolacja jest wciąż najlepszą metodą prowadzenia postępowania karnego. W efekcie areszt – który ma swój określony cel: zapobiegać matactwu, ucieczce podejrzanego – staje się karą bez wyroku, sposobem na „zmiękczenie” podejrzanego. Sformułowanie „areszt wydobywczy” od lat gości w prokuratorskim slangu.
Statystyki aresztów w Polsce są od lat wysokie wbrew deklaracjom politycznym, standardom strasburskim mającym chronić prawa człowieka, dziesiątkom, a może setkom wyroków przeciwko Polsce, po których podatnicy musieli płacić odszkodowania za nadużywanie tymczasowej izolacji, wbrew wielu alarmistycznym raportom organizacji pozarządowych, wbrew apelom ekspertów i autorytetów prawniczych itd.
Oczywiście, polityka karna jest w Polsce przedłużeniem tej zwykłej. Hasło, aby karać surowo, jest atrakcyjne, a politycy nie wdają się w niuanse. Polityczny efekt wyroku niezawisłego sądu i tymczasowego aresztu jest dla nich taki sam. Prokuratura, która jest zależna od polityków, nie tylko musi, ale też chce z tego narzędzia korzystać jak najczęściej, bo śledczy są rozliczani wewnętrznie ze swojej skuteczności. Areszt bywa jej miarą.
Są jeszcze kwestie mentalne i wynikające z tradycji, bo o tymczasowym areszcie decydują sądy, które wniosek prokuratury mogą wyrzucić do kosza. Niestety, zazwyczaj przychylają się do żądań prokuratury, a odsetek odmów jest niewielki.