Krzysztof Nędzyński: System patentowy jest przestarzały

Potrzebny jest nowy system nagradzania wynalazców. Patenty nie są jedynym sposobem promowania innowacji.

Publikacja: 11.07.2024 04:30

Krzysztof Nędzyński: System patentowy jest przestarzały

Foto: Adobe Stock

Kiedy założyłem swoją pierwszą firmę, myślałem, że patenty to dobra rzecz, i ciężko pracowałem, żeby je uzyskać. I być może były dobre dawno temu – powiedział Elon Musk, założyciel Tesla Motors i SpaceX. – Ale dziś patenty zbyt często są wykorzystywane wyłącznie do tego, aby hamować postęp technologiczny, zabezpieczać pozycje wielkich korporacji i dawać zarobić prawnikom, a nie inwestorom. Przy kolejnych firmach zacząłem unikać patentów, gdy tylko mogłem.

Hamulec postępu

System patentowy w obecnej formie hamuje postęp, zamiast go wspierać, ponieważ uległ on znacznej deformacji od czasów jego powstania.

Wiele głosów wskazuje, że obecnie utrzymanie 20-letniego okresu ochronnego bez względu na to, jakiej dziedziny dotyczy patent, jest niewłaściwe. Argumentem jest to, że pewne obszary techniki rozwijają się znacznie szybciej, a inne wolniej. W dziedzinie IT 20 lat to kilka epok, w metalurgii to mniej niż cykl życia jednej innowacji. Pojawiają się więc postulaty, żeby skrócić okres ochrony patentowej w szybko rozwijających się dziedzinach.

Patentowanie stało się celem samym w sobie. Osoby i firmy składają wnioski, mimo że nie mają zamiaru komercjalizować rozwiązania. Dlaczego więc to robią? Jest wiele różnych powodów. W skali mikro duże firmy i ośrodki badawcze nauczyły się, że liczba wynalazków może służyć im m.in. do oceny efektywności swoich działów B+R. Pracownikom uczelni i instytutów badawczych uzyskanie patentu pomaga w karierze naukowej. Z kolei na poziomie makro kraje zaczęły porównywać swoje poziomy innowacyjności, patrząc na liczbę uzyskiwanych patentów (w odniesieniu do wielkości populacji). Aby poprawiać wskaźnik innowacyjności, hojnie subsydiują aktywność patentową. W rezultacie podmioty patentują, co tylko mogą, mimo jasności, że innowacji nie będą później wdrażać.

Czytaj więcej

Polskie patenty są na fali. Młodzi wynalazcy w konkursie "Rzeczpospolitej"

Wojny gigantów

Pomiędzy największymi na świecie korporacjami technologicznymi i software’owymi trwają regularne wojny patentowe. Firmy te dążą do zdobycia jak największej liczby patentów w swojej branży w celu uzyskania przewagi prawnej nad konkurencją. W 2001 r. konsorcjum Apple’a, Microsoftu, RIM, EMC, Ericssona i Sony kupiło portfel 6000 patentów dotyczących telekomunikacji firmy Nortel. Podjęli decyzję o zakupie, mimo że nie mieli czasu tych patentów przeanalizować i wycenić. Dlaczego? Żeby mieć amunicję w wojnach patentowych – w tym przypadku z Google’em. Logika tych działań jest następująca: wprawdzie ja naruszam twój patent, ale ty także naruszasz mój, więc dogadujemy się, że udzielamy sobie bezpłatnej licencji, i każdy z nas działa dalej jak przedtem. Niestety, ubocznym skutkiem jest to, że nowy gracz nie może wejść na dany rynek.

Na rynek nie mogą także wejść nowe, innowacyjne produkty. Na przykład Michael Heller, autor „The Gridlock Economy”, wskazuje, że wydatki na B+R w farmacji rosną – z roku na rok jest przyznawanych więcej patentów, ale liczba leków wprowadzanych na rynek sukcesywnie spada. Wynika to m.in. z faktu, że badania kliniczne potrzebne do wdrożenia jednego leku wymagają praw do wielu patentów będących w posiadaniu wielu podmiotów. Każdy z nich oczywiście stoi na stanowisku, że to właśnie jego patent ma kluczowe znaczenie dla opracowania leku, i żąda wygórowanej ceny za zgodę na jego wykorzystywanie. Firma, która chce wprowadzić lek na rynek, musi te koszty uwzględnić w kalkulacji i często rezygnuje z wdrożenia, ponieważ ma świadomość, że nie będzie popytu przy tak wygórowanej cenie (uwzględniającej opłaty licencyjne).

400 lat historii

Bolączki związane z obecnym systemem patentowym są widoczne w statystykach. Globalne wydatki na B+R stale rosną. W 2022 r. wyniosły 2,47 biliona dolarów. Produktywność nakładów na B+R natomiast spadła o 65 proc. w ciągu ostatnich 30 lat.

Nagradzanie wynalazców przez przyznanie im czasowego monopolu jest bardzo nieoczywiste. Odpowiedź na pytanie, dlaczego przyznajemy wynalazcom patenty, daje nie logiczne rozumowanie, ale historia. System patentowy narodził się około 400 lat temu. Wielkiej Brytanii zależało na przyciągnięciu przedsiębiorców i wynalazców z branży tekstylnej z Niderlandów – wówczas najbardziej rozwiniętego technologicznie i ekonomicznie regionu świata. Aby przekonać ich do przeprowadzenia się na drugą stronę kanału La Manche, oferowano im monopol na okres 14 lat. Plusem tego rozwiązania było to, że nie wymagało wydatków ze skarbu królestwa. W tamtych czasach państwa bezpośrednio nie wspierały rozwoju technologicznego. Ale patenty zadziałały. Wielka Brytania stała się potęgą w branży tekstylnej, a nagradzanie innowatorów poprzez przyznanie im monopolu zapuściło korzenie. Brytyjski system patentowy wraz z kolonizatorami przeniósł się do Ameryki Północnej, gdzie ulegał modyfikacjom w zakresie długości ochrony patentowej. W miarę jak Stany Zjednoczone stawały się globalną potęgą gospodarczą, brytyjsko-amerykański system patentowy rozprzestrzenił się na cały świat.

Zaskakujący może wydawać się fakt, że istotne wynalazki nadal w znacznej części opracowywane są w garażach, a nie w wielkich laboratoriach. W największym badaniu empirycznym dotyczącym patentów przyznanych w USA pt. „Valuable Patents” badacze wykazali, że najwartościowsze patenty znacznie częściej są przyznawane osobom indywidualnym i małym firmom niż dużym podmiotom. Prawdą jest, że najwięcej patentów jest w posiadaniu globalnych korporacji, ale te najważniejsze, najbardziej innowacyjne rozwiązania w dalszym ciągu powstają w garażach. Nawet jeżeli nakreślony obraz dotyczy sytuacji w Stanach Zjednoczonych, łatwo wyobrazić sobie analogiczną sytuację w Polsce, gdzie „garażowość” innowacji jest jeszcze wyraźniejsza.

Państwo ma fundusze

Przyznawanie monopolu jest formą ingerencji w grę rynkową. System patentowy oznacza koszty dla podatników – finansowe i niefinansowe. Trzeba utrzymać urząd patentowy oraz część systemu sądowniczego. Największym ukrytym kosztem jest brak innowacji, które mogłyby się znaleźć na rynku, a nie trafiają tam z powodu patentu. Jest to rezultat przeciwny temu, który przyświecał systemowi patentowemu u jego zarania.

Obecnie ciężko wyobrazić sobie nagradzanie innowatorów w inny sposób, niż przyznając im monopol, choć dzisiejsza sytuacja radykalnie różni się od tej, w jakiej system patentowy powstał. Bardzo istotne jest to, że państwa mają w swoich budżetach pieniądze na finansowanie rozwoju technologicznego. Zwykle, gdy chcemy promować jakąś pożyteczną społecznie aktywność, ustala się korzyść wyrażoną w pieniądzu. Ta sama zasada mogłaby obowiązywać w nagradzaniu wynalazców, którzy rozwiążą dany problem technologiczny. Zamiast patentu wynalazca otrzymywałby nagrodę pieniężną sfinansowaną z budżetu państwa.

Kluczowe pytanie brzmi, czy instytucja publiczna byłaby w stanie trafnie oceniać, jakie wynalazki byłyby najcenniejsze dla rozwoju gospodarczego i jaką nagrodę ustanowić, aby zmotywować ludzi do pracy nad tymi problemami.

Mamy dużo doświadczeń, w tym systemu motywacyjne dla innowatorów z PRL, które pokazują, że ten proces może działać bardzo źle. Mamy też sporo takich, które pokazują, że można go zrobić dobrze – m.in. konkursy, takie jak Grand Challenge organizowane przez DARPA. Na przykład w 2005 r. DARPA przyznała 2 mln dolarów zespołowi, który zbudował autonomiczny pojazd zdolny do przejechania samodzielnie dystansu 200 km w terenie pustynnym. Konkurs okazał się sukcesem. Od tamtego czasu DARPA zorganizowała 14 konkursów Grand Challenge.

Z pewnością nie jest więc tak, że patenty są jedynym sposobem promowania innowacji.

Autor jest ekonomistą, pracuje w Sieci Badawczej Łukasiewicz, artykuł jest wyrazem jego osobistych poglądów, a nie instytucji, z którymi jest związany

Kiedy założyłem swoją pierwszą firmę, myślałem, że patenty to dobra rzecz, i ciężko pracowałem, żeby je uzyskać. I być może były dobre dawno temu – powiedział Elon Musk, założyciel Tesla Motors i SpaceX. – Ale dziś patenty zbyt często są wykorzystywane wyłącznie do tego, aby hamować postęp technologiczny, zabezpieczać pozycje wielkich korporacji i dawać zarobić prawnikom, a nie inwestorom. Przy kolejnych firmach zacząłem unikać patentów, gdy tylko mogłem.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Marek Isański, Tomasz Kozłowski: PKW jak NSA? Fasady zamiast prawa
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Wytyczne dla praworządności. Przewidywałem, że tak będzie
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Słowa Donalda Tuska o SN i prezes Manowskiej są atomowe
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Ponury wniosek na początek roku szkolnego
Materiał Promocyjny
Aż 7,2% na koncie oszczędnościowym w Citi Handlowy
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Kłopot z sygnalistami
Materiał Promocyjny
Najpopularniejszy model hiszpańskiej marki