Kot Schrödingera jest – jako bohater eksperymentu myślowego – jednocześnie żywy i martwy, co czyni go synonimem paradoksu. Ale takim paradoksem nie jest sytuacja, gdy decyzja administracyjna – nieważna, obarczona poważnymi wadami – funkcjonuje w obrocie. Taki akt obowiązuje czasem przez dziesiątki lat. I wywiera prawne skutki, zanim wadę ktoś dostrzeże, ujawni i zainicjuje kolejne sformalizowane postępowanie, uchylające domniemanie legalności wadliwej decyzji. Wystarczy przypomnieć sprawy reprywatyzacyjne. Wymaga to specjalnego „nieważnościowego” trybu, innego niż tryb zmiany decyzji administracyjnej w trybie zwykłym, bo po prostu chce się sprawę uregulować inaczej lub na nowo.
Postępowania „nieważnościowego” nie można uruchomić, gdy upłynęło lat 30 od doręczenia pierwotnej decyzji (art. 158 § 3 k.p.a.). W obrocie funkcjonują więc koty Schrödingera (nieważne, ale skuteczne decyzje administracyjne). I często bardzo długo „nikt o tym nie wie”. Przypominam tę oczywistość (dla obeznanych z k.p.a.). Czynię to w związku z dyskusją o legalności pozbawienia stanowiska Dariusza Barskiego, dotychczasowego prokuratora krajowego. Sprawa ma jaskrawy wymiar polityczny i on kładzie się cieniem na dyskursie prawnym, który ulega defiguracji.
Czytaj więcej
Dariusz Barski został nieprawidłowo powołany – twierdzi Adam Bodnar. Prokuratorzy i eksperci nie są co do tego zgodni.
Dostrzegać a istnieć
Zmianę na stanowisku prokuratora krajowego zainicjował w styczniu br. nowy prokurator generalny Adam Bodnar. Znany i ceniony (także przeze mnie) autor, konstytucjonalista prof. Ryszard Piotrowski sarkastycznie w związku z tym stwierdza, że „(…) w zgodzie z konstytucją nie można, dokonując niespodziewanego odkrycia interpretacyjnego, zmierzać do przekreślenia obowiązującej ustawy, która nie pozwala usunąć prokuratora krajowego bez zgody prezydenta. To bardzo oryginalne rozwiązanie, godne Gogola albo Kafki – oto prokuratorzy nie są prokuratorami, chociaż w państwie o tym nie wiedziano. Ale się dowiedziano, bo taka była potrzeba polityczna”. Odwołanie do Gogola i Kafki wskazuje, że autor dopatruje się tu paradoksu na miarę kota Schrödingera.
Otóż sadzę, że prof. R. Piotrowski niepotrzebnie ironizuje na temat „rzekomo niespodziewanego odkrycia interpretacyjnego”, absurdu dwoistości statusu prokuratora-nieprokuratora i to z sugestią interesowności politycznej. A sarkazm i Gogol skłaniają do riposty w podobnym stylu. „Rewizor” Gogola kończy nieśmiertelna fraza: „Z czego się śmiejecie? Z samych siebie się śmiejecie...”. Bo przy bliższej analizie dogmatycznej nie potwierdza się druzgocąca diagnoza, chętnie eksploatowana politycznie, ani co do niekonstytucyjności, ani nowinkarstwa interpretacyjnego działania PG. To, że się czegoś nie dostrzega, nie znaczy, że nie istnieje.