Gdzie ta korupcja?
Obiektywnie rzecz biorąc w przypadku Polski nie chodzi o jednoznaczne kryteria prawne, w przeciwieństwie do Węgier, gdzie brakuje regulacji krajowych nastawionych na niekorupcyjne wykorzystanie funduszy unijnych. Polscy negocjatorzy słyszą w Brukseli, że prawo antykorupcyjne może i macie, nie dogadujemy się jednak w sprawie niezawisłości i bezstronności sądów stosujących to prawo. Jednocześnie administracja unijna nie potrafi w żaden sposób wykazać, że sądy polskie w praktyce nie są w stanie skutecznie stosować regulacji antykorupcyjnych, czyli tak, aby fundusze te były wykorzystane zgodnie z ich przeznaczeniem.
Czytaj więcej:
Skuteczne stosowanie prawa antykorupcyjnego jest istotą litery i ducha prawa Unii. Z unijnych aktów prawnych wynika, że na tym powinny koncertować się instytucje unijne przy akceptowaniu krajowych planów odbudowy poszczególnych państw członkowskich. Kwestie prawidłowego korzystania z pieniędzy mogą być szerzej ujmowane, ale nie mogą być zastępowane czymś innym.
Jeśli w Polsce sądy nie gwarantowałyby skuteczności prawa antykorupcyjnego, korupcja szalałby, a tak przecież nie jest, co potwierdzają badania Eurostatu i nie tylko. Jest to bezsporne. Dlatego Unia nie domaga się od nas pakietu krajowych regulacji antykorupcyjnych, czego żąda od Węgier.
Uciekła zaliczka, czyli łatwy pieniądz
Komisji Europejskiej pozytywnie oceniła polski KPO, co spotkało się z aprobatą Rady (ministrów państw członkowskich). Miało to miejsce w czerwcu br. Węgry tego etapu ciągle nie przeszły. Jeśli do końca br. Rada, na uprzedni wniosek KE, nie wyda decyzji w sprawie zatwierdzenia węgierskiego KPO, państwo to na odbudowę gospodarki po pandemii nie otrzyma większości pieniędzy zapisanych w unijnych aktach prawnych.