Aktualizacja: 16.04.2016 09:48 Publikacja: 16.04.2016 09:00
Foto: 123RF
Nie każdemu jest to wiadome i nie wszyscy chcą pamiętać, że obowiązująca do ubiegłego roku ustawa z 1 sierpnia 1997 r. o Trybunale Konstytucyjnym została uchwalona z rażącym pogwałceniem ówczesnego porządku konstytucyjnego, w szczególności zaś przepisów rozdziałów 4 i 7 konstytucji z 1952 r. w związku z art. 1 ustawy konstytucyjnej z 17 października 1992 r. o wzajemnych stosunkach między władzą ustawodawczą i wykonawczą Rzeczypospolitej Polskiej oraz o samorządzie terytorialnym. Naruszenie prawa polegało na przyznaniu Trybunałowi Konstytucyjnemu już w art. 1 rangi „organu władzy sądowniczej", mimo iż w myśl ustawy konstytucyjnej władza sądownicza przysługiwała wówczas wyłącznie „niezawisłym sądom". W konstytucji Trybunał usytuowany był poza systemem sądownictwa, w jednym rzędzie z Trybunałem Stanu, Najwyższą Izbą Kontroli i rzecznikiem praw obywatelskich (por. rozdział 6). Ponadto ustawa przyznała Trybunałowi Konstytucyjnemu prawo rozpoznawania indywidualnych skarg konstytucyjnych. Ten środek prawny był nieznany poprzedniej konstytucji i nie mieścił się w zakreślonych w niej granicach kompetencji Trybunału (vide: art. 33a). Obraza prawa była tu oczywista, a przy tym tak drastyczna, iż musi do dziś budzić zdumienie i przerażenie brak sprzeciwu wobec nowej regulacji któregokolwiek z organów państwa uprawnionych do zgłoszenia wniosku o stwierdzenie niezgodności ustawy z konstytucją (art. 22 ust. 1 ustawy z 20 kwietnia 1985 r. o Trybunale Konstytucyjnym) czy choćby samego Trybunału, który powołany był przecież do kontroli konstytucyjności ustaw także z urzędu (p. art. 22 ust. 2 tejże ustawy). Nie mówiąc już o mimetycznym milczeniu „acht und achtzig Professoren"...
Może i PKW nie do końca spełnia swe ustawowe zadania, ale za to należy docenić wkład jej przewodniczącego w rozwój prawa w zakresie podejmowania decyzji przez organy kolegialne. Bo po co się ograniczać do wydania jednego stanowiska, z którego i tak ktoś będzie niezadowolony? Jak będzie ich kilka, każdy wybierze to, które mu pasuje.
Podobnie jak przy każdym wyjeździe poza granice kraju, również zimą warto pamiętać o zapewnieniu sobie i naszym najbliższym ochrony, jaką daje właściwa polisa ubezpieczeniowa na wypadek nieprzewidzianych zdarzeń.
Jeśli chcemy niezależnej prokuratury, to nie możemy się jednocześnie domagać ręcznego sterowania nią, nawet w słusznej sprawie. Zwłaszcza że każda władza inaczej ową słuszność definiuje.
Minister Adam Bodnar się miota. Przedstawił dwa projekty, w tym jeden zakładający przywrócenie praworządności dopiero w 2030 r. Kolejne 5 lat oswajania bezprawia to kapitulacja ministra sprawiedliwości - pisze prof. Michał Romanowski, adwokat wielu sędziów nękanych dyscyplinarkami przez ostatnie osiem lat.
Autor projektu, sam przecież będący sędzią, przywodzi na myśl niesławnego Efialtesa – Greka, który pomógł Persom pokonać jego rodaków broniących się w wąwozie Termopile. I wcale nie chodzi o to, by gloryfikować „neosędziów” lub demonizować tych, którzy chcą zmian.
Wchodzimy w kolejną fazę sporu o praworządność. Początek prezydenckiej kampanii wyborczej nie wróży najlepiej, bo zamiast merytorycznej debaty nad wypracowanymi propozycjami, raczej możemy się spodziewać politycznej młócki i festiwalu demagogii.
Warszawscy gangsterzy skazani przed laty za produkcję i obrót narkotykami staną ponownie przed sądem, jednak ich przestępstwa mogą się przedawnić. Sąd Najwyższy uchylił prawomocny wyrok w tej sprawie, bo wydał go tzw. neosędzia.
Jeśli z powodu sporów w wymiarze sprawiedliwości nie dojdzie do prawomocnego osądzenia stalinowskiej zbrodni, będzie to blamaż całego państwa.
Intrygujące jest to, czy sztuka może i powinna wpływać na kształt prawa i wybory dokonywane przez sądy.
Słuchając i oceniając publiczne wypowiedzi prawników, wiele osób łapie się za głowy, a powinniśmy zacząć od ustalenia, w jakiej roli oni występują.
Trybunał Sprawiedliwości UE rozstrzygnie kolejne wątpliwości dotyczące polskiego podatku od czynności cywilnoprawnych (PCC) w kontekście przekształcenia spółki komandytowej w jawną.
Komisja ds. Pegasusa to nieuprawnione zgromadzenie posłów. Moje stawiennictwo na jej posiedzeniu stanowiłoby oczywiste złamanie prawa – mówi „Rz” Bogdan Święczkowski, prezes TK. I przypomina Donaldowi Tuskowi, że uporczywe niepublikowanie wyroków Trybunału stanowi delikt konstytucyjny oraz może wypełniać znamiona czynu zabronionego.
Bogdan Święczkowski, prezes TK jest kolejnym świadkiem wezwanym przez komisję ds. Pegasusa, który nie stawił się na wezwanie.
Autor projektu, sam przecież będący sędzią, przywodzi na myśl niesławnego Efialtesa – Greka, który pomógł Persom pokonać jego rodaków broniących się w wąwozie Termopile. I wcale nie chodzi o to, by gloryfikować „neosędziów” lub demonizować tych, którzy chcą zmian.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas