W 2016 r., po ponad rocznej bitwie legislacyjnej, Trybunał Konstytucyjny został zdominowany przez sędziów z nominacji PiS. W konsekwencji zarzutów o niekonstytucyjności wyboru kilku z nich, stał się w oczach części polskiego społeczeństwa instytucją niewiarygodną. Niespełniającą swojej podstawowej funkcji sądu bezstronnego.
Status Juli Przyłębskiej, która zastąpiła Andrzeja Rzeplińskiego na fotelu prezesa, od samego początku był krytykowany, a nawet podważany. Została uznana za zblatowaną z władzą. Zresztą nigdy tego nie ukrywała, pokazując się na uroczystościach z politykami PiS. A nazwanie jej przez Jarosława Kaczyńskiego „odkryciem towarzyskim” było tylko tego potwierdzeniem.
Czytaj więcej
Szef KPRM Michał Dworczyk omawiał z prezes Trybunału Konstytucyjnego Julią Przyłębską zbliżające się decyzje wyroków TK - wynika z kolejnych opublikowanych maili ze skrzynki Dworczyka. Cytuje Onet.
Maile Michała Dworczyka – przy założeniu, że są prawdziwe – mogą jeszcze lepiej dowodzić, że drzwi TK dla polityków PiS są szeroko otwarte. Z wszystkimi tego konsekwencjami. Dotąd Trybunałowi stawiano zarzuty upolitycznienia w związku z wyrokami o znaczeniu światopoglądowym, tak jak w sprawie aborcji czy też w sprawach dotyczących praworządności i sporu z UE. Teraz sprawy, które były punktem zainteresowania w feralnych mailach, odnoszą się do interesu budżetowego. Uznanie ustaw za konstytucyjne bądź nie oraz czas wyroku mogły mieć wpływ na zasobność budżetu państwa.
Oczywiście, nigdy nie odważyłbym się postawić tezy na podstawie maila, że mogło dojść do próby oddziaływania na decyzję TK, jednak odtwarza się pewna historia z przeszłości. Gdy sędziowie byli wrażliwi na oczekiwania władzy przy rozpatrywaniu ustaw mających obciążać budżet państwa. Tak było w przypadku OFE czy waloryzacji rent i emerytur. TK powiedział wtedy bez ogródek, że prawa socjalne obywateli nie mogą pozostawać bez związku z aktualnymi możliwościami finansowymi państwa. To nie był punkt widzenia obywatela, ale władzy.