Każdy Polak, którego choć trochę interesują sprawy publiczne, wydał już w tej sprawie wyrok na podstawie kilkusekundowego telewizyjnego newsa z zapisem z monitoringu. Zatroskany o zawodowy wizerunek środowiska, w poczuciu obywatelskiego obowiązku, składam więc publiczne zawiadomienie i samooskarżenie:
30 maja 2017 r. około godziny 10.30 ze sklepu spożywczego na granicy państwowej w Ogrodnikach usiłowałem wynieść – bez uiszczenia opłaty – dwie cebule o łącznej wartości 1 zł 16 gr. Sprzedawczyni dogoniła mnie przed sklepem, robiąc mi awanturę z powodu mojego karygodnego postępku.
Okolicznością obciążającą czynu było to, że połasiłem się na towar o tak niskiej wartości, a wszystko odbyło się – o zgrozo – na oczach innych przedstawicieli kasty: dwóch sędziów niższego szczebla i emerytowanego zastępcy dyrektora zakładu poprawczego. To nic, że prywatnie są to moi koledzy, z którymi razem robiłem zakupy przed zagraniczną wyprawą na ryby. Nie jest to dla mnie żadnym usprawiedliwieniem, a tak właściwie to powinno być poczytane na moją niekorzyść. Wszak zapłaciłem za kilka koszyków ze wspólnymi zakupami, a połasiłem się na taki drobiazg...
Było tak. Moja wrodzona pazerność zwyciężyła nad uczciwością i gubiąc czujność sprzedawczyni, uiściłem blisko dwieście złotych za zakupy, a skradziony towar, bez wcześniejszego zeskanowania, wrzuciłem przy kasie bezpośrednio do reklamówki... Kamery to widziały! Myślę, że moi koledzy musieli się ze mną solidaryzować w tym haniebnym postępku. Wprawdzie nie uzgadniałem z nimi kradzieży cebuli, ale znając deprawację tego środowiska, jestem przekonany, że głęboko mi kibicowali.
Proszę zatem o najwyższy wymiar kary i złożenie mnie z urzędu. Dla kolegów sędziów też o jakąś karę proszę – przecież tam byli.