Doskonale znają to także profesjonalni pełnomocnicy. Od lat domagamy się zmian w prawie, które pod tym względem radykalnie zmieniłyby rzeczywistość. Dalszy rozwój gospodarki to bowiem tysiące miejsc pracy dla Polaków, także dla radców prawnych.
I wreszcie! Resort gospodarki prowadzi prace nad założeniami projektu ustawy – Prawo działalności gospodarczej. Nie ma miejsca w tym felietonie, aby przedstawić wszystkie proponowane zmiany. Pozwolę sobie zatem skupić się na tylko jednej, która dla praktyki prowadzenia firmy w Polsce może okazać się po prostu najważniejsza – to propozycja wprowadzenia zasady domniemania uczciwości przedsiębiorców. Choć już słyszę głosy, które podważają sens tego bardzo rozsądnego rozwiązania, mam prośbę: nie róbmy przy tej okazji polityki, ale skupmy się na istocie problemu.
Napiszę zatem wprost: to przełom – przynajmniej w myśleniu władzy o przedsiębiorcach. Do tej pory każdy, nawet najbardziej okrutny, przestępca korzystał w Polsce z zasady domniemania niewinności. Praktyka polskich urzędów często wskazywała jednak, że np. właściciel małej firmy często traktowany był właśnie jak potencjalny przestępca. To w pewnym sensie pokłosie dawnego i słusznie minionego systemu, który był nieufny wobec obywatela, a już „prywaciarza" mierzył srogim i zawsze nieubłaganym wzrokiem.
Oczywiście, samą propozycję należy traktować jako ważną wskazówkę dotyczącą jakości przyszłych kontaktów władzy z biznesem. To dobrze, że ministerstwo zwróciło uwagę na to zjawisko, które przybierało już niewyobrażalne wręcz rozmiary. Tym samym wytworzyła się bardzo trwała bariera, wręcz kamienny mur nieufności między przedsiębiorcami i urzędnikami. Chyba nie ma wśród radców prawnych osoby, która nie zetknęłaby się z tym zjawiskiem. Zjawiskiem szkodliwym dla rozwoju polskiej gospodarki.
Tu podam przykład mojego znajomego, który prowadzi w Irlandii niewielką firmę budowlaną. Tak się złożyło, że w pewnym momencie interesy mu nie szły. Zaczął zalegać z należnościami wobec tamtejszego urzędu skarbowego. Mając na uwadze nadwiślańskie realia, ze zwieszoną głową udał się do miejscowego fiskusa przygotowany na najgorsze. I co? Otóż uprzejmy pan poinformował go, że urząd rozumie jego sytuację, i zaproponował pomoc w kilku wariantach – stwierdzając przy tym: „Tak się zdarza. Wierzymy, że odda nam pan należność. Na razie niech się pan skupi na odbudowie firmy. Wtedy będzie pan mógł zwrócić nam nasze podatki i płacić nowe. Proszę się o nic nie martwić". Znajomy wyszedł z urzędu i szczypał się co chwila w rękę. I to boleśnie. Może to sen. Nie to nie sen – to zasada domniemania uczciwości w najczystszej postaci.