Ponad 25 lat po transformacji systemowej i gospodarczej, a dziesięć lat po wejściu do Unii Polska ciągle przekształca najważniejsze sektory gospodarki i życia społecznego. Z większym lub mniejszym powodzeniem prowadzi projekty najistotniejsze dla sukcesu i bezpieczeństwa. Wiele z nich to projekty transformacyjne, tzw. krytyczne. Charakteryzują je: wielka wartość, długi okres realizacji, skomplikowanie technologiczne i prawne (zamówienia publiczne, własność intelektualna, bezpieczeństwo danych), konieczność koordynacji między wieloma interesariuszami, wielki wpływ na gospodarkę, bezpieczeństwo czy życie społeczne oraz duże znaczenie dla reputacji wszystkich uczestników projektu (test „pierwszych stron gazet"). Jak pokazuje ostatni przykład Państwowej Komisji Wyborczej i PKP Intercity, projekt nie musi mieć wielkiej wartości ani być bardzo skomplikowany technologicznie, żeby okazał się krytyczny. Wystarczy, że jego porażka źle wpłynie na nastroje milionów ludzi.
Nie tylko krytykować
Patrząc na ostatnie 25 lat, można postawić tezę, że projekty transformacyjne w Polsce w większości się nie udają. Poradziliśmy sobie wprawdzie z tradycyjnymi projektami drogowymi, choć sektor budowlany poniósł przy tym znaczne straty, jednak już nawet modernizacja infrastruktury kolejowej nam się nie udała. Nie udają się również prawdziwie transformacyjne projekty i programy, które mają nam przynieść jakościowy skok cywilizacyjny. Stoi w miejscu e-administracja oraz informatyzacja służby zdrowia. Są problemy z wdrożeniem inteligentnego oprogramowania w energetyce oraz programu modernizacji armii.
Z powodu braku umiejętności organizowania i prowadzenia strategicznych projektów finansowanych ze środków publicznych finansowo tracą podatnicy. Nikną także szanse na pozyskanie rozwiązań i technologii prawdziwie innowacyjnych, które efektywnie modernizowane będą służyły społeczeństwu przez długie lata. Brak umiejętności organizacyjnych oraz trudności z podejmowaniem strategicznych decyzji i ponoszeniem odpowiedzialności powoduje, że Polska jest wciąż krajem zacofanym technologicznie, którego społeczeństwo ubożeje, wykwalifikowani pracownicy masowo emigrują i nie ma realnych pomysłów na wykształcenie kompetentnych kadr, które regularnie zasilałyby gospodarkę.
Żaden rząd nie zdecydował się na to, by ogromne wydatki ze środków publicznych rzetelnie analizować pod kątem korzyści, jakie miałby odnieść prędzej czy później obywatel. Wszyscy zrzucają przy tym winę na gorset przepisów o zamówieniach publicznych, jakby w innych krajach Unii Europejskiej obowiązywały przepisy znacząco łagodniejsze od naszych.
Kiedy na rynku dostępna jest wiedza, jak prowadzić złożone projekty, i znane są dobre metody działania, planowania, rozliczania oraz przewidywania ryzyka, strona publiczna nie tylko nie wykorzystuje dostępnych zasobów, lecz również nie potrafi odpowiednio zdiagnozować problemów.