Otóż spośród 50 zawodów, których zarobki autorzy Diagnozy przebadali, ostatnie miejsce zajmują właśnie oni. Nasze wynagrodzenia w ciągu ostatnich czterech lat spadły aż o 28 proc., z 5,6 tys. zł do 4 tys. zł brutto.
I to jest prawdziwa miara deregulacji rynku usług prawnych. Można się oczywiście spierać, czy owe 4 tys. zł to dużo czy mało, ponieważ w polskim społeczeństwie zarobki tej wielkości są w dalszym ciągu dla wielu marzeniem. Tyle tylko, że należy pamiętać, iż mówimy tu o średniej – czyli znaczny odsetek badanych prawników nie osiągnął nawet tego...
Pokazuje to w praktyce działanie praw ekonomii. Cenowa elastyczność podaży i popytu to prawda znana od dziesiątków lat. Uznana i sprawdzona. Odnosi się również do usług. Jeśli zatem na rynku jest nadpodaż świadczących dane usługi, to ich ceny muszą spaść. Tym bardziej że popyt na nie bynajmniej nie rośnie.
Najdobitniej – jak przez szkło powiększające – wyniki Diagnozy pokazują to, o czym wielokrotnie mówiono i pisano: niechęć naszego państwa do prawników, niekontrolowane otwarcie zawodów zaufania publicznego, brak edukacji prawnej społeczeństwa, brak jakichkolwiek działań ułatwiających młodym prawnikom start zawodowy itp.
Teraz jeszcze miliony Polaków otrzymały od polityków prezent w postaci bezpłatnej pomocy prawnej. Przywilej ten dostaną np. wszyscy do 26. roku życia i emeryci. Także posiadacze Karty Dużej Rodziny. Tym, przy zupełnie nieporadnej postawie przedstawicieli najwyższych władz samorządów prawniczych, dobito ledwie kulejący rynek usług prawnych. Niestety, w majestacie prawa i świetle kamer, sprzedając to w licznych reklamach telewizyjnych jako sukces rządu, który zapewnia obywatelom darmowego prawnika.