Jacek Nizinkiewicz w artykule „PiS jest w klinczu po wyroku aborcyjnym” pisał, że rząd nie ma pomysłu, co dalej zrobić ze sprawą aborcji. Jest to prawda, ale rozwiązanie istnieje, a wskazał je w „Plusie Minusie” prof. Rafał Matyja, który stwierdził, że „rozstrzygnięcie w referendum będzie w tej sytuacji jedynym możliwym do uznania rozwiązaniem". Jak najbardziej się z nim zgadzam i uważam, że najlepszym wyjściem będzie zgłoszenie propozycji referendum w sprawie wysokości kary za aborcję.
Eliza Olczyk, przeprowadzająca wywiad z prof. Matyją, podchodziła do pomysłu referendum nieco sceptycznie, zauważając: „Kościół mówi, że nie można głosować nad życiem, a feministki – że nie można głosować nad prawami kobiet". I dalej pyta: „Gdzie tu jest przestrzeń dla referendum?". Uważam, że tą przestrzenią jest właśnie wysokość czy dotkliwość kary dla lekarza. W tak pomyślanym referendum nie głosowałoby się nad prawami człowieka (prawem do życia lub prawami kobiet), tylko nad rodzajem i wysokością kary za aborcję. To jest zadanie, które można wspólnie rozwiązać.
TK i oczywiste fakty
Punktem wyjścia będzie stwierdzenie, że obowiązkiem lekarza jest leczenie, a dokonanie aborcji nie jest leczeniem. Według art. 2 ust. 1 kodeksu etyki lekarskiej „powołaniem lekarza jest ochrona życia i zdrowia ludzkiego, zapobieganie chorobom, leczenie chorych oraz niesienie ulgi w cierpieniu". Aborcja nie wchodzi w zakres tych działań, jest więc działaniem nieetycznym. I za to powinny być jakieś konsekwencje.
Co więcej, jest oczywistym faktem, że człowiek nie w pełni rozwinięty, niepełnosprawny czy chory, jest człowiekiem i przysługują mu wszelkie prawa człowieka. Nie ma tu o czym dyskutować i nie ma przeciw czemu protestować. Wystarczy elementarna logika, aby stwierdzić prawdziwość tych zdań.
Tak więc wyrok Trybunału Konstytucyjnego jest stwierdzeniem oczywistego faktu, że prawo dopuszczające aborcję jest sprzeczne z konstytucją. Zresztą w protestach po ogłoszeniu tego wyroku nie widziałem argumentu, że wspomnianej sprzeczności nie ma. Protestujący nie domagali się zmiany konstytucji, a to byłaby właściwa droga, jeśli chcą zmienić prawo.