Pierwsza była fryzjerka. Potem znajoma sekretarka. W sumie tylko pytały. Jaki związek z pandemią ma technologia 5G? Czy to Chińczycy stworzyli koronawirusa? I co z tego mają koncerny farmaceutyczne?
Odpowiadałem, jak potrafiłem. Ale im dłużej trwały te rozmowy, tym mocniej narastało we mnie przekonanie, że to, co mówię, nie ma znaczenia. Że po drugiej stronie nikt nie słucha. Że pytania nie zostały zadane po to, aby udzielono odpowiedzi, tylko po to, żeby się przekonać, czy ja też należę do kręgu wtajemniczonych. Tak kiedyś, w bardzo dawnych czasach, rozpoznawali się inteligenci, na podstawie jakiejś rzuconej mimochodem aluzji do modnej książki. Albo zwolennicy opozycji za czasów komuny. Nie można mówić o tym otwarcie, ale przecież my, spiskowcy, wiemy, o co chodzi. Wkrótce przekonałem się, że „my" to nie tylko fryzjerka i sekretarka, ale także Edyta Górniak, mistrz świata w windsurfingu Wojciech Brzozowski, Leszek Możdżer, Ivan Komarenko od „Czarnych oczu". Kilka dni później okazało się, że „nieznani sprawcy" podpalili w Łodzi dwa maszty 5G.
I tak oto upewniliśmy się, że nowe technologie nie zawsze wygrywają w starciu z zabobonami. Kiedyś były miejskie legendy i łańcuszki św. Antoniego, teraz mamy Facebooki i blogi. To właśnie stamtąd, a nie z tradycyjnych mediów, rozlewają się pandemiczne fake newsy i spiskowe teorie.
Czy chcę powiedzieć, że odpowiada za nie wyłącznie ludzka ciemnota? Broń Boże! Jest dokładnie na odwrót. To wina jaśnie oświeconych. Nawet człowiek odporny na wizje spisków, czytając sprzeczne ze sobą opinie naukowców, zaczyna sądzić, że coś tu jest nie tak. Albo nieustanne zmiany opinii władz w kwestii terminu szczytu pandemii i potrzebnych obostrzeń. A oskarżenia amerykańskiej administracji wobec Chińczyków? Liczni politycy i naukowcy zrobili wiele, by nie ufać oficjalnej wersji wydarzeń, zmieniając ją tyle razy, że którąkolwiek trudno traktować poważnie. A to wszystko wiąże się jeszcze z kwestią zbyt łatwego dostępu do mediów, które pozwalają szybko formułować opinie na podstawie szczątkowych informacji. Także ludziom, którzy powinni być wstrzemięźliwi z powodu sprawowanych funkcji czy zawodu.
A zresztą, powiedzmy sobie jasno, spiski naprawdę istnieją, o czym dowiadujemy się np. przy okazji spektakularnych zamachów. Tym łatwiej więc w nie uwierzyć.