Marek A. Cichocki: Mniej czy więcej Zachodu? W Polsce musimy przemyśleć naszą własną rolę

Kilka lat temu, jeszcze przed rosyjską inwazją na Ukrainę, ale już po brexicie i pierwszej prezydenturze Trumpa, niemałą popularność zdobyło angielskie pojęcie „Westlessness”, które w 2020 roku stało się mottem prestiżowej międzynarodowej konferencji bezpieczeństwa organizowanej co roku w Monachium.

Publikacja: 18.11.2024 04:50

Donald Trump

Donald Trump

Foto: USA TODAY Sports via Reuters Connect

Jest spory problem z rozumieniem tego pojęcia – i jak w związku z tym je w ogóle tłumaczyć: zmierzch Zachodu, znikanie Zachodu, a może koniec Zachodu? Coraz większe na Zachodzie lęki przed nadciagającą katastrofą międzynarodowego ładu i liberalnej demokracji podpowiadają tutaj najbardziej radykalne interpretacje. Ponowne zwycięstwo Donalda Trumpa, słabość Europy, rosyjska i chińska polityka z pozycji siły i przemocy wzmagają jedynie te katastroficzne nastroje.

Zglobalizowany świat XXI wieku będzie coraz silniej wypychał i ograniczał Zachód

Być może jednak warto na problem spojrzeć zupełnie inaczej. Być może nie chodzi wcale o żaden koniec Zachodu, ale o to, że tak jak przez trzy ostatnie stulecia dzięki kolonizacji, globalizacji i niebywałemu rozwojowi Zachodu świat stawał się coraz bardziej zachodni, tak teraz zglobalizowany świat XXI wieku będzie coraz silniej ten Zachód wypychał i ograniczał. Zachód nie zniknie, nie upadnie jak starożytny Rzym, ale zmieni się jego uprzywilejowana dotąd pozycja.

Czytaj więcej

Ignacy Nowina-Witkowski: Rdzewiejąca Europa. Jak wybudzić się z innowacyjnego letargu?

Katastrofiści, wieszczący koniec Zachodu, będą pewnie niepocieszeni. Jednak i tak jest wystarczająco nad czym się zastanawiać. Także z polskiej perspektywy, gdzie po 1989 roku wielu się wydawało, że to Zachód pod niekwestionowanym przywództwem Stanów Zjednoczonym wyznaczać już będzie zawsze kierunki powszechnego rozwoju. Warto jest zastanawiać się nad samym sobą w świecie, w którym owego dawnego Zachodu będzie mniej, a nie więcej.

Dlaczego w Polsce musimy przemyśleć naszą własną rolę

Dla jednych to oczywiście okazja, by kontynuować u nas swój tani katastrofizm i krytykę zgniłego Zachodu. Ale może stać nas jednak na więcej? Przez 35 lat faktycznie Zachód zbyt często stanowił wymówkę dla naszego intelektualnego i duchowego lenistwa i pełnił rodzaj wygodnej protezy naszej własnej tożsamości. Rozgościliśmy się też na tym Zachodzie w roli młodszego, uboższego, ale ambitniejszego krewnego. Teraz, kiedy świat zaczyna ten Zachód wypychać i kiedy on sam zaczyna gwałtownie się zmieniać, będziemy musieli na nowo odpowiedzieć sobie, o co w ogóle z tym Zachodem nam chodzi.

Jest spory problem z rozumieniem tego pojęcia – i jak w związku z tym je w ogóle tłumaczyć: zmierzch Zachodu, znikanie Zachodu, a może koniec Zachodu? Coraz większe na Zachodzie lęki przed nadciagającą katastrofą międzynarodowego ładu i liberalnej demokracji podpowiadają tutaj najbardziej radykalne interpretacje. Ponowne zwycięstwo Donalda Trumpa, słabość Europy, rosyjska i chińska polityka z pozycji siły i przemocy wzmagają jedynie te katastroficzne nastroje.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Bluesky zamiast X. Czy nowa platforma będzie lepszym Twitterem? Mam wątpliwości
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Panie prezydencie, proszę dać Eisenbergowi polskie obywatelstwo
Opinie polityczno - społeczne
Chrześcijańskie spojrzenie na nową kadencję ustawodawczą w Unii Europejskiej
Opinie polityczno - społeczne
Piotr Arak: Europo, koniec jeżdżenia na gapę!
Materiał Promocyjny
Ładowanie samochodów w domu pod każdym względem jest korzystne
felietony
Donald Trump przeminie, ale triumpizm zakwitnie. Tego chce lud