Anna Słojewska: UE bliżej do Kamali Harris, ale nie we wszystkim się z nią będzie zgadzać

Unia Europejska ma nadzieję na wygraną Kamali Harris. Nawet jeśli nie we wszystkich sprawach się z nią zgadza.

Publikacja: 05.11.2024 17:59

Kamala Harris

Kamala Harris

Foto: REUTERS/Elizabeth Frantz

Z kandydatką demokratów Unii jest zdecydowanie bardziej po drodze niż z byłym republikańskim prezydentem. Ale nie jest to pełne zrozumienie, bo interesy USA i UE są w różnych dziedzinach rozbieżne.

I ani Harris, ani Trump nie będą dostosowywać swojej polityki do oczekiwań Europejczyków, czego UE jest świadoma.

Niebezpieczne zbliżenie Trumpa z Rosją

Testem trwałości atlantyckiego sojuszu będzie na pewno podejście nowego prezydenta do wojny w Ukrainie i generalnie do kwestii bezpieczeństwa. Wydaje się, że Kamala Harris powinna kontynuować linię Joe Bidena, czyli – mimo widocznego już zmęczenia USA tą wojną – wsparcia dla Ukrainy i sankcji wobec Rosji oraz współpracy z UE w obu tych sprawach.

Zarówno UE, jak i USA – niezależnie od tego, kto wygra wybory prezydenckie – coraz bardziej chcą zakończenia konfliktu. Na jakich zasadach i czy Rosja wyszłaby z tego osłabiona, czy wzmocniona – tutaj przebiega linia podziału między Harris i Trumpem.

Czytaj więcej

Michał Baranowski: Ameryka potrzebuje silnej Europy

Demokratka na pewno chce jak najlepszych warunków dla Ukrainy, co jest zdecydowanie w interesie UE. Czego dokładnie chce Trump – nie wiadomo, choć zarówno jego pozytywne wypowiedzi o Putinie, jak i prorosyjska i antynatowska retoryka jego kandydata na wiceprezydenta mogą budzić niepokój.

Harris zapewniała w czasie kampanii o niezachwianych zobowiązaniach USA w NATO, Trump znany jest ze swojego transakcyjnego odejścia. Groził wycofaniem gwarancji bezpieczeństwa dla Europy, jeśli ta nie będzie wydawać więcej na zbrojenia.

Od czasu jego poprzedniej prezydentury oraz od wojny w Ukrainie wszystkie państwa europejskiej części NATO się zbroją. Coraz bardziej są przekonane, że muszą bardziej liczyć na siebie. Ale od tego przekonania do pełnej niezależności wojskowej droga jest bardzo daleka i wycofanie amerykańskich gwarancji bezpieczeństwa byłoby dla Europy zabójcze.

USA bardziej protekcjonistyczne

W sprawach gospodarczych niewątpliwie Harris jest mniej konfrontacyjna wobec UE niż Trump. Nie mówimy już o wymyślonym w czasie prezydentury Baracka Obamy porozumieniu o wolnym handlu TTIP („Transatlantyckie partnerstwo w dziedzinie handlu i Inwestycji”) – to na zawsze zostało pogrzebane i aż trudno uwierzyć, że jeszcze dekadę temu na poważnie rozważano zniesienie wszelkich barier w handlu i przepływie inwestycji między UE i USA.

Czytaj więcej

Ukraina zmieniła tor polityki zagranicznej USA

W USA zdecydowanie zapanowała moda na protekcjonizm i różnica między Harris i Trumpem polegać będzie na intensywności działań ochronnych. To Trump nałożył karne cła na europejską stal, ale warto pamiętać, że Joe Biden nie od razu je zniósł.

Co więcej, to Biden wprowadził bardzo szkodliwą dla UE ustawę IRA, czyli de facto nieograniczonej pomocy finansowej dla amerykańskich producentów i gospodarstw domowych na drodze zielonej transformacji. Setki miliardów euro subsydiów czy ulg podatkowych dla made in USA osłabiają konkurencyjność europejskich firm. Trump grozi, że to zatrzyma (co pewnie byłoby złe dla klimatu, ale dobre dla europejskich przedsiębiorstw), ale raczej tego nie zrobi, biorąc pod uwagę, jaki to zastrzyk gotówki w ważnym dla niego Pasie Rdzy. Na pewno też nie robi tego Harris.

Konfrontacyjnie wobec Chin

Z tą kwestią łączy się podejście do Chin. Zarówno republikanie, jak i demokraci uważają Chiny za śmiertelne zagrożenie zarówno gospodarcze, jak i w kontekście bezpieczeństwa. I od UE żądają tak samo bezkompromisowego podejścia do Chin i najlepiej zerwania więzów handlowych.

Czytaj więcej

Anna Słojewska: Donald Trump i Rosja zmuszają UE do inwestycji w zbrojenia

Tyle, że Europie się to nie opłaca. Chiny są jej potężnym partnerem handlowym i owszem, UE może i powinna zachowywać się wobec Pekinu bardziej asertywnie, co już ma miejsce. Ale nie może pójść na otwartą wojnę. Z Harris ta równowaga pewnie byłaby utrzymana, w przypadku Trumpa istnieje natomiast ryzyko eskalacji. Czyli albo środków odwetowych ze strony Waszyngtonu wobec UE za brak pełnego wsparcia polityki amerykańskiej wobec Chin. Albo po prostu wystawienia Europy na ogromną presję handlową ze strony Państwa Środka.

Chiny stoją przed zapaścią demograficzną i potrzebują eksportu, żeby podtrzymywać wzrost gospodarczy. Jeśli zamknie się rynek amerykański, to automatycznie chińska fala eksportowa zaleje UE.

Z kandydatką demokratów Unii jest zdecydowanie bardziej po drodze niż z byłym republikańskim prezydentem. Ale nie jest to pełne zrozumienie, bo interesy USA i UE są w różnych dziedzinach rozbieżne.

I ani Harris, ani Trump nie będą dostosowywać swojej polityki do oczekiwań Europejczyków, czego UE jest świadoma.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Janusz Reiter: Putin zmienił sposób postępowania z Niemcami. Mają się bać Rosji
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Trzeba było uważać, czyli PKW odrzuca sprawozdanie PiS
Opinie polityczno - społeczne
Kozubal: 1000 dni wojny i nasza wola wsparcia
Opinie polityczno - społeczne
Apel do Niemców: Musicie się pożegnać z życiem w kłamstwie
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie polityczno - społeczne
Joanna Ćwiek-Świdecka: Po nominacji Roberta F. Kennedy’ego antyszczepionkowcy uwierzyli w swoją siłę