Kamil Kołsut: Sławomir Nitras kruszy patriarchat w sporcie. Wybrał argument siły

Polki potrafią świetnie grać w tenisa oraz szybko biegać i się wspinać, ale w sporcie rządzą nimi mężczyźni. Minister sportu Sławomir Nitras uznał, że zmianę kulturową można wprowadzić tylko siłą.

Publikacja: 29.10.2024 11:35

Sławomir Nitras

Sławomir Nitras

Foto: Fotorzepa/Jakub Czermiński

Projekt nowelizacji ustawy o sporcie, który przyjął rząd, uzależnia przyznanie dotacji dla związków sportowych od obecności w ich władzach odpowiedniej reprezentacji obu płci. Dotacje to fundament budżetu niemal każdego ze związków, a kwoty, nazywane często błędnie „parytetami”, których trzeba będzie przestrzegać, to co najmniej jedna kobieta w zarządzie liczącym od dwóch do pięciu członków oraz nie mniej niż 30 proc. kobiet w większym. Argument siły okazał się lepszy od siły argumentu, bo zmiany już widać.

Projekt przewiduje półroczne vacatio legis na dostosowanie statutów, więc wyborów z tej jesieni nie dotyczy, ale patriarchat już rdzewieje. Tylko w ostatnich dniach po trzy kobiety znalazły się w zarządach Polskiego Związku Koszykówki (trzy z dziesięciu), Związku Piłki Ręcznej w Polsce (trzy z dwunastu), Polskiego Związku Kajakowego (trzy z dziesięciu)) i Polskiego Związku Bokserskiego (dwie z czternastu), choć na stronie internetowej tego ostatniego jeszcze w poniedziałek był obsada poprzednia, 100-proc. męska.

Patriarchat w polskim sporcie. Dlaczego kobietami rządzą mężczyźni?

Pięściarstwo to przykład dość reprezentatywny. Jeszcze w lutym – jak czytam w uzasadnieniu do projektu nowelizacji – w 20 z 69 związków nie było w zarządzie ani jednej kobiety. Dziś wciąż tylko trzy, czyli Otylia Jędrzejczak (pływanie), Joanna Badacz (biatlon) i Anna Walas (lacrosse), stoją na czele tych reprezentujących dyscypliny olimpijskie. Pierwsza z nich, a także Maja Włoszczowska są jedynymi paniami w 18-osobowym prezydium zarządu Polskiego Komitetu Olimpijskiego (PKOl).

Nitras ustawą wprowadza więc rewolucję kulturową. Nie jest wyjątkiem, bo podobne regulacje, co w toku konsultacji publicznych słusznie zauważył Polski Związek Lekkiej Atletyki (PZLA), istnieją już w Norwegii, Szwecji czy Francji, ale wszędzie ich implementację poprzedzono „procedurami przejściowymi”. Są związki, które uważają, że kierunek jest słuszny, ale vacatio legis – zbyt krótkie.

Czytaj więcej

Viktor Orbán buduje piłkarskie Wielkie Węgry. Na drodze stoi Legia Warszawa

Najgłośniejsze protesty w sprawie nowelizacji słychać w Polskim Związku Piłki Nożnej, bo „w całej polskiej piłce udział kobiet kształtuje się na poziomie 4,1 proc.”, a w tych krajach, gdzie pań w futbolowych władzach jest więcej – jak Szwecja czy Dania – większy jest także ich udział w ogólnej liczbie grających. U nas zaś 15 z 16 członków Komisji ds. Piłkarstwa Kobiecego to mężczyźni, co wielu traktuje wręcz anegdotycznie.

Kwoty w zarządach związków sportowych. Czy kobiety boją się „szklanego sufitu”?

Kwoty nie są w polskim sporcie pomysłem nowym, ich wprowadzenie postulował już przygotowany w 2018 roku przez resort Witolda Bańki „Kodeks dobrego zarządzania dla polskich związków sportowych”. Jego zapisy przewidywały 10-proc. udział kobiet w zarządach, gdy w kadrach narodowych danego sportu jest więcej niż 30 proc. kobiet; i 30-proc. udział, gdy jest ich co najmniej 50 proc.

Nitras postawił na rozwiązanie bardziej radykalne, patriarchat rozbija kilofem. Argument: „A co, jeśli nie znajdziemy w naszym sporcie kobiet?”, do ministra nie trafia. Zachęca natomiast do kolejnego pytania – o przyczyny. Jeśli bowiem, jak ostrzegają niektórzy, kobiet chętnych do zarządzania sportem nie będzie, to może dlatego, że nie mają takich ambicji, widzą nad sobą „szklany sufit” czy też może czują się niekomfortowo w męskim środowisku, gdzie zdarza się, że wciąż istnieje przyzwolenie na słowa i gesty noszące znamiona molestowania seksualnego bądź mobbingu?

Czytaj więcej

Igrzyska w Polsce coraz bliżej? Jest miejsce, data i obietnica rewolucji

Dziś kwoty dla płci na listach przewiduje kodeks wyborczy, a niebawem podobne wymogi będą musiały spełniać największe spółki giełdowe. Świat sportu nie jest więc wyjątkiem, jednak opór wobec zmian miał być spory, tak słyszeliśmy jeszcze kilka miesięcy temu podczas śniadania prasowego w PKOl. Można było mieć wręcz wrażenie, że prezesi wejdą na barykady, ale dziś widać, że te obawy nie miały podstaw i kolejne związki sportowe dopuszczają kobiety do władzy.

A w Ministerstwie Sportu sami panowie...

Minister Nitras słusznie bierze kwoty na sztandary. Trudno jednocześnie nie zauważyć, że ze strony internetowej kierowanego przez niego resortu wciąż uśmiechają się wyłącznie panowie: obok szefa także Piotr Borys, Ireneusz Raś, Ireneusz Nalazek oraz Adam Wojtaś. Minister odpowiedzialność od siebie odsuwa i rozkłada ręce, wyjaśniając, że kandydatów przedstawiają mu koalicjanci, a on sam wniosku o powołanie kolejnego mężczyzny – bo taki się pojawił – nie złożył. Czeka na kobietę.

Niezależnie od przyczyny i deklaracji dobrej woli to wizerunkowy problem, który nie tylko pozwala wątpić w sprawczość ministra we własnym resorcie, ale daje także argumenty przeciwnikom nowelizacji. Niebawem któryś z działaczy może przecież oznajmić, że zawsze był zadeklarowanym feministą i chciałby oddać całą władzę kobietom, ale – podobnie jak w gmachu przy Senatorskiej – rządzić będą jednak mężczyźni, bo kobiet, które mogłyby trafić do zarządu, po prostu nie znalazł.



Projekt nowelizacji ustawy o sporcie, który przyjął rząd, uzależnia przyznanie dotacji dla związków sportowych od obecności w ich władzach odpowiedniej reprezentacji obu płci. Dotacje to fundament budżetu niemal każdego ze związków, a kwoty, nazywane często błędnie „parytetami”, których trzeba będzie przestrzegać, to co najmniej jedna kobieta w zarządzie liczącym od dwóch do pięciu członków oraz nie mniej niż 30 proc. kobiet w większym. Argument siły okazał się lepszy od siły argumentu, bo zmiany już widać.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Janusz Reiter: Putin zmienił sposób postępowania z Niemcami. Mają się bać Rosji
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Trzeba było uważać, czyli PKW odrzuca sprawozdanie PiS
Opinie polityczno - społeczne
Kozubal: 1000 dni wojny i nasza wola wsparcia
Opinie polityczno - społeczne
Apel do Niemców: Musicie się pożegnać z życiem w kłamstwie
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie polityczno - społeczne
Joanna Ćwiek-Świdecka: Po nominacji Roberta F. Kennedy’ego antyszczepionkowcy uwierzyli w swoją siłę